"Zaawansowane metody stosowania przemocy wobec odległych celów, a także ponadgraniczny, sponsorowany przez państwo terroryzm zacierają wyraźne granice między tym, co dopuszczalne, a tym co nie. Także postęp technologiczny zwiększył zakres działań, których sprawcy mogą być trudno wykrywalni i których można nie powstrzymać na czas" - argumentuje były doradca prezydenta USA Jimmy'ego Cartera na łamach londyńskiego dziennika. Według Brzezińskiego państwa coraz częściej dokonują "niejawnych aktów przemocy bez formalnego wypowiedzenia wojny". Jako możliwe przykłady takich działań podaje on rozprzestrzenianie wirusów komputerowych, zlecanie tajnych zamachów na zagranicznych przywódców i naukowców zaangażowanych w badania nad rozwojem broni, a także hakerskie ataki na zagraniczne instytucje i prywatne firmy. Twierdzi on również, że pewne państwa opracowują obecnie metody ataku w cyberprzestrzeni, które są w stanie sparaliżować "system socjoekonomiczny i najważniejsze instytucje atakowanego państwa". Zdaniem Brzezińskiego otwarta debata na temat nowych zagrożeń dla światowej stabilności może "przyczynić się do zapobieżenia katastrofie na niespotykaną wcześniej skalę". Postuluje, by rządy zaawansowanych technologicznie państw ustanowiły zasady, które zapobiegną tendencji do przeprowadzania niejawnych aktów agresji. USA powinny - w jego opinii - przewodzić temu procesowi, ale najpierw muszą wzmocnić własną obronę przed atakami ze strony trudnych do wykrycia sprawców. "Potrzeba ustanowienia takich zasad współistnienia staje się coraz bardziej paląca" - podkreśla Brzeziński w "Financial Timesie".