Konserwatywny "Daily Telegraph" zaznaczył, że unijni urzędnicy od tygodni próbowali rozszyfrować, czy radykalny ton Johnsona z kampanii wyborczej w Partii Konserwatywnej przełoży się na jego urzędowanie na Downing Street, mając nadzieję na przeprowadzenie dyskretnych konsultacji, które pozwoliłyby na złagodzenie jego podejścia. Johnson: Nie zrezygnujemy z niezależności gospodarczej i samorządności W pierwszym przemówieniu w Izbie Gmin nowy premier zadeklarował jednak jednoznacznie, że "żaden kraj, który ceni sobie swoją niezależność i ma szacunek do siebie, nie mógłby się zgodzić na traktat sprowadzający się do rezygnacji z naszej niezależności gospodarczej i samorządności, tak jak robi to mechanizm awaryjny dla Irlandii Płn.". Jednocześnie dodał, że nawet ograniczenie czasowe tego mechanizmu - samo w sobie wzbudzające kontrowersje - "nie jest wystarczające (...) - jedynym sposobem jest jego usunięcie". Jak relacjonuje gazeta, zdecydowany język czwartkowego wystąpienia w parlamencie sprawił, że "unijni dyplomaci i urzędnicy nie wierzą już w to, iż Johnson na poważnie będzie próbował doprowadzić do renegocjacji poruszając się w ramach, które mogłyby być dla nich akceptowalne". Zdaniem "Telegrapha", unijni negocjatorzy spodziewają się jednak tego, że Izba Gmin wymusi na nowym szefie rządu wykluczenie opuszczenia Wspólnoty bez umowy, co może doprowadzić do tego, iż Johnson wezwałby wyborców do tego, aby powtórzyli swoją decyzję, wydając parlamentowi jasne instrukcje dotyczące brexitu. Od miesięcy medialne spekulacje mówią o tym, że ewentualne hasło kampanii za brexitem w drugim referendum lub przedterminowych wyborach brzmiałoby: "Powiedzcie im to jeszcze raz". Jeden z dyplomatów, z którymi rozmawiał dziennik, przyznał, że "nikt nie ma pojęcia", co się może wydarzyć w następstwie takiej kampanii przeciwko establishmentowi prowadzonej przez urzędującego premiera Wielkiej Brytanii. "Chaos może doprowadzić do 'brexitowej zimnej wojny'" Nieco inne informacje podał centrowy "The Times", podkreślając obawy wśród części unijnych stolic o to, że zerwanie negocjacji i chaotyczne wyjście z UE mogłoby doprowadzić do "brexitowej zimnej wojny" między Wielką Brytanią a resztą kontynentu, a także wyniszczającego wyścigu ws. regulacji handlowych. Jak zaznaczył, "wiele państw przestało już wierzyć w scenariusz, w którym Wielka Brytania w ciągu pierwszych tygodni (po brexicie bez umowy) pokornie wróci do stołu negocjacyjnego, pomimo tego, że jeszcze do niedawna uważano to za oczywistość, np. we Francji". Część rozmówców gazety uważa, że uproszczone rozmowy dotyczące prostego porozumienia handlowego mogłyby być okazją do zresetowania napiętych relacji między Brukselą a Londynem, określając je "mostem", który pozwoliłby na "uniknięcie chowania się w swoich bunkrach". Jak podaje gazeta, francuski prezydent Emmanuel Macron zaprosił w czwartek Johnsona do Paryża w nadziei, że uda mu się wypracować z nim dobre relacje robocze. Obawy o zaangażowanie Trumpa Zdaniem "Timesa" główne obawy dotyczą tego, że brak porozumienia ws. brexitu mógłby "na lata zatruć relacje", a niemiecka kanclerz Angela Merkel miała wręcz porównać taką sytuację do żelaznej kurtyny w powojennej Europie. Europejscy dyplomaci mieli także szczególnie obawiać się zaangażowania amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa po stronie Wielkiej Brytanii i spirali protekcjonizmu wymierzonego w państwa UE, która mogłaby "odwrócić 40 lat relacji handlowych i liberalizmu gospodarczego". Dziennik pisze także, że negocjatorzy obawiają się również próby wykorzystania jakichkolwiek napięć pomiędzy Londynem a Brukselą przez Rosję, która mogłaby chcieć rozpowszechniać propagandę i dezinformację, aby doprowadzić do wzrostu antyunijnych nastrojów po obu stronach kanału. Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską 31 października. Z Londynu Jakub Krupa