Centrowy "Times" ocenił, że szczyt UE w sprawie brexitu był "historycznym upokorzeniem", porównując go wręcz z kryzysem sueskim z 1956 r., kiedy rząd w Londynie został zmuszony przez Stany Zjednoczone do wycofania się z działań wojskowych w Egipcie. "Wielka Brytania ponownie była zależna od zagranicznych liderów, którzy podejmowali decyzje nie tyle w sprawie nieszczęsnych wypraw do bliskowschodniego kraju, ale naszych fundamentalnych ustaleń konstytucyjnych i gospodarczych. Posłowie powinni zastanowić się nad tym, jak nasz kraj znalazł się w takiej sytuacji" - napisano. Gazeta podkreśla, że unijni liderzy "musieli zdecydować o tym, jak długo Wielka Brytania pozostanie w UE i na jakich warunkach, bo politycy w tym kraju ugrzęźli w swoich próbach znalezienia drogi naprzód". "Choć rząd i Partia Pracy mówią o możliwym kompromisowym porozumieniu, które mogłoby liczyć na ponadpartyjne poparcie, to te negocjacje prawdopodobnie skończą się na niczym" - ocenia "Times". Według "Timesa" wypracowanie jakiegokolwiek przełomu wymagałoby trzech zmian: uszanowania przez rząd wyniku kolejnej rundy orientacyjnych głosowań w sprawie alternatywnych rozwiązań trwającego impasu, podporządkowania się przez Partię Pracy podjętej decyzji bez próby zablokowania jej na dalszych etapach prac w parlamencie oraz roszad wśród "parlamentarnych frakcji, które musiałyby zacząć głosować za opcjami, którym wcześniej stanowczo się sprzeciwiały". "Nic z tego nie jest prawdopodobne" - skwitowano. "May nie ma żadnego autorytetu" Zdaniem dziennika, "trudno wyobrazić sobie jakikolwiek postęp tak długo, jak Theresa May będzie pozostawała na stanowisku premiera", pomimo "ważnej, ale spóźnionej" decyzji o odrzuceniu wezwań do wyjścia z Unii Europejskiej bez porozumienia w sprawie przyszłych relacji. "Faktem pozostaje jednak, że nie ma (ona) żadnego autorytetu w rządzie ani partii, a także roboczej większości w parlamencie dla głównego punktu jej programu" - zaznaczono, dodając, że "jest kluczowe, aby nie roztrwonić tego przedłużenia" procesu wyjścia ze Wspólnoty. "Jeśli parlamentarny proces (znalezienia kompromisu) ponownie zawiedzie, to (May) powinna zaakceptować, że interes narodowy wymaga jej rezygnacji, aby zrobić miejsce dla nowego premiera i nowej strategii" - podsumowuje "Times". "Telegraph": Tragikomiczny triumf nadziei Krytyczny był również eurosceptyczny "Telegraph", który ocenił, że całe urzędowanie May "stało się niemal tragikomicznym triumfem nadziei nad oczekiwaniem, okresem niespełnionych terminów, złamanych obietnic, fałszywych perspektyw i spartaczonych negocjacji". Gazeta podkreśla, że piątkowy drugi termin brexitu "przyjdzie i minie, zapamiętany w historii jako kolejny dzień, kiedy brytyjskie członkostwo w Unii Europejskiej powinno się skończyć, ale się nie skończyło". "(May) zapewniała ponad sto razy, że Wielka Brytania wyjdzie (ze Wspólnoty) 29 marca, więc dlaczego ktoś teraz miałby traktować poważnie jej najnowszy harmonogram? Jeśli liczy na pomoc Partii Pracy, to na próżno, bo dla (lidera laburzystów Jeremy'ego) Corbyna interes narodowy ma drugorzędne znaczenia wobec możliwości zaszkodzenia torysom" - napisano. Dziennik ostrzega, że przedłużenie procesu brexitu niczego nie rozwiązuje, bo "biorąc pod uwagę mizerne działania parlamentu i godną pożałowania niezdolność posłów do wcielenia w życie wyniku referendum istnieje prawdopodobieństwo, że jeśli tylko otrzymają kolejną okazję do odwlekania działania, to będą to robić tak długo, jak to możliwe". "Ona musi teraz zaakceptować, że to już koniec" - o tym na następnej stronie.