Centrowy dziennik "The Times" zauważył, że podczas warszawskiej konferencji doszło do pierwszego spotkania izraelskich i arabskich przywódców od konferencji pokojowej w Madrycie w 1991 roku. Zaznaczono jednak, że jednocześnie odbyło się konkurencyjne spotkanie w Soczi, w którym wzięli udział prezydenci Iranu, Rosji i Turcji, co "odzwierciedla sunnicko-szyicki podział między Arabią Saudyjską i Iranem, dzielący nie tylko Bliski Wschód, ale także szerszy świat na dwa przeciwne obozy". Gazeta zastrzegła, że napięcia "nie są - jeszcze - jak za zimnej wojny", przypomniała jednak, że Turcja pozostaje członkiem NATO, a obie strony sporu utrzymują nadal stosunki dyplomatyczne. "Nie ma jednak wątpliwości, że rozprzestrzeniająca się wojna w Syrii, ograniczenie zachodnich wpływów na Bliskim Wschodzie i wzrost znaczenia antyirańskich jastrzębi w Waszyngtonie zmienia region, prawdopodobnie na lata" - analizowano. "W oczy rzuca się zarówno kto zjawił się w stolicy Polski, jak i kogo zabrakło. Udziału w konferencji uniknęli europejscy liderzy, którzy nie czuli się dobrze z tym, że mogła ona podkreślić podziały w Europie i Waszyngtonie dotyczące polityki wobec Iranu. Większość państw europejskich sprzeciwia się decyzji prezydenta (USA Donalda) Trumpa o rezygnacji (USA) z porozumienia nuklearnego z Iranem i wznowieniu sankcji (wobec Teheranu - PAP)" - napisał "The Times". Dziennik zaznaczył, że brytyjski minister spraw zagranicznych Jeremy Hunt opuścił konferencję przed jej zakończeniem, a Francję i Niemcy reprezentowali odpowiednio urzędnik służby cywilnej i wiceminister spraw zagranicznych. Jak dodano, zabrakło również wysokiej rangi przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej Federiki Mogherini. "Znacząca nieobecność europejskich liderów na konferencji zorganizowanej przez Polskę (...) świadczy o narastającej niezgodzie w samym sercu transatlantyckiego sojuszu" - oceniła gazeta. "Uszczypliwy atak" Z kolei dziennik gospodarczy "Financial Times" odnotował "uszczypliwy atak" amerykańskiego wiceprezydenta Mike'a Pence'a pod adresem europejskich państw; mówił on, że utrzymywanie relacji handlowych z Iranem jest "nierozważnym krokiem" z ich strony i może tylko doprowadzić do wzrostu napięć w relacjach transatlantyckich. Przypomniał też, że Trump nałożył na Iran sankcje, które "nigdy nie powinny zostać zniesione", a także ogłosił początek "nowej kampanii, uniemożliwiającej irańskiemu reżimowi finansowanie tego, z czego jest najbardziej znany: terroru i zniszczenia na całym świecie". "Co smutne, niektórzy z naszych czołowych partnerów w Europie nie kwapią się do współpracy, a nawet starają się stworzyć mechanizmy łamiące nasze sankcje" - ocenił. "FT" zaznaczył, że za prezydentury Trumpa "pojawiły się duże różnice między Waszyngtonem a UE w sprawie tego, jak powstrzymać Iran przed pozyskaniem broni nuklearnej". Gazeta zastrzegła przy tym, że "te napięcia wyszły na jaw przed szczytem w Warszawie, na który Iran nie został zaproszony". Jak napisała, wydarzenie to było pierwotnie postrzegane jako jednoznacznie antyirańskie, przez co oficjalny program został rozszerzony o kwestie dotyczące całego Bliskiego Wschodu. Jednak "jakiekolwiek wrażenie, że ten szczyt nie był obliczony na zbudowanie koalicji przeciwko Iranowi, zniknęło wraz z przemówieniem Pence'a, który powiedział, że uczestnicy zgodzili się, że Iran jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i pokoju na Bliskim Wschodzie". "Nowy Holokaust" Na ton wystąpienia Pence'a zwrócił uwagę także liberalny "The Guardian". Dziennik podkreśla, że słowa wiceprezydenta USA były "nadzwyczaj dosadne i płomienne", cytując m.in. oskarżenie Pence'a, że Teheran przygotowuje się do "nowego Holokaustu". Jednocześnie gazeta zaznaczyła, że wspólne zdjęcia premiera Izraela Benjamina Netanjahu i przywódców państw arabskich prawdopodobnie "wywołają wściekłość" liderów Palestyny. Jak przypomniano, brak kontaktów państwa żydowskiego z większością sąsiednich państw był przez lata ceną, jaką Izrael płacił za okupację terytoriów palestyńskich, i właśnie z tego powodu władze w Tel Awiwie utrzymują formalne stosunki dyplomatyczne jedynie z Egiptem i Jordanią. "Guardian" zaznaczył, że w trakcie warszawskiego szczytu Netanjahu uśmiechał się i żartował z arabskimi przywódcami, a także wspólnie uczestniczył w oficjalnej kolacji po otwarciu obrad. Pence nazwał to wręcz "początkiem nowej ery", w której izraelski premier oraz liderzy Bahrajnu, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich "łamali się chlebem". W trakcie konferencji Netanjahu spotkał się także z ministrami spraw zagranicznych Omanu Jusufem ibn Alawim ibn Abdullahem oraz Jemenu Chalidem al-Jamanim. Jak podkreślono, te wydarzenia wpisują się w "coraz silniejsze sygnały odwilży" w relacjach z państwami arabskimi; jako przykład takiego sygnału "Guardian" wymienił zniesienie w ubiegłym roku przez Arabię Saudyjską obowiązującego przez 70 lat zakazu przelotów nad królestwem dla samolotów lecących do Izraela. Z Londynu Jakub Krupa