"The Times" napisał w komentarzu o "udrękach Merkel", podkreślając, że niepowodzenie misji stworzenia rządu "szkodzi Niemcom i Europie", a przed kanclerz "najgorszy kryzys polityczny jej 12 lat na urzędzie". "To złe informacje dla Europy. Plany reform francuskiego prezydenta (Emmanuela) Macrona zależą od silnych Niemiec wspierających nową, dynamiczną oś Paryż-Berlin. (...) Merkel stała się zakładniczką swoich historycznych pomyłek i przestaje być niekwestionowanym liderem Europy" - oceniła gazeta. "The Times" wskazuje również, że Merkel "przekonała samą siebie o tym, iż jest nie do zastąpienia i nie wychowała swojego następcy". "Polityk nazywana niegdyś królową Europy wydaje się być blisko abdykacji" - uznała gazeta. "The Times" zwrócił też uwagę, że część eurosceptycznych polityków brytyjskiej Partii Konserwatywnej zaapelowała do rządu o wstrzymanie się z dalszymi ustępstwami w negocjacjach dotyczących brexitu i podjęcie próby wykorzystania kryzysu w Niemczech do uzyskania korzystniejszych rozwiązań. Jeden z czołowych zwolenników Brexitu Jacob Rees-Mogg ocenił, że byłoby "głupotą" zwiększanie oferty finansowej wobec Unii Europejskiej w tym momencie. Osłabienie UE "Financial Times" wyraził opinię, że załamanie się negocjacji w sprawie powołania nowego rządu w Niemczech jeszcze bardziej osłabiają stabilność Unii Europejskiej, "wstrząśniętej brytyjską decyzją" o brexicie. Gideon Rachman, główny komentator polityki zagranicznej w "FT", przypomniał, że niemiecka kanclerz urzęduje od 2005 roku, kiedy "Emmanuel Macron dopiero co skończył uniwersytet, a Donald Trump wciąż był tylko gwiazdą telewizji i człowiekiem od nieruchomości". "Jedyny lider G20, który jest dłużej u władzy, to Władimir Putin, a porównanie ich dokonań ujawnia wiele mówiący kontrast. Za Putina Rosja straciła przyjaciół, została wciągnięta w wojny i ucierpiała w wyniku sankcji ekonomicznych. Z kolei za rządów Merkel niemiecki dobrobyt i wpływ polityczny ciągle rósł. W wielu istotnych kwestiach - Rosja, uchodźcy, euro - Niemcy stali się narodem nie do zastąpienia, a decyzje podejmowane w biurze kanclerz w Berlinie miały kluczowe znaczenie dla rozwoju wydarzeń" - dodał Rachman. "Jeśli - co wydaje się możliwe - koniec ery Merkel jest w zasięgu wzroku, to Europa znajdzie się w nowej i niebezpiecznej sytuacji" - ocenił. "Patrząc szerzej, po brexicie, wyborze Trumpa i rozwoju quasi-autorytarnych rządów w Polsce i na Węgrzech Merkel była fetowana jako najpotężniejsza obrończyni międzynarodowego liberalnego porządku, który nagle znalazł się pod bezprecedensową presją" - ocenił, przypominając m.in. decyzję o przyjęciu ponad miliona uchodźców z Bliskiego Wschodu. "Jeśli nawet Niemcy nie wyglądają solidnie i przewidywalnie, cała przyszłość europejskiego projektu może być w tarapatach" - uznał Rachman. "Największy kryzys od 70 lat" "The Telegraph" ocenił, że załamanie się negocjacji koalicyjnych w Niemczech jest "największym kryzysem (w niemieckiej polityce) od 70 lat". W komentarzu redakcyjnym dziennikarze ocenili, że "osłabiona Merkel nie może skupić się na brexicie". Uznali, że jej "status jako najpotężniejszego polityka w Europie znacząco ucierpiał w ostatnich tygodniach, co pokazuje, że nawet niemiecka kanclerz nie jest odporna na wiatr zmiany na kontynencie". Gazeta wskazała, że "bez porozumienia koalicyjnego jedyne opcje dla Merkel to stworzenie mniejszościowego rządu - pierwszego w historii Niemiec, który jeszcze bardziej osłabiłby jej pozycję - lub przedterminowe wybory". "Wielka Brytania miała nadzieję, że Merkel będzie mogła skupić się na brexicie i pomoże w wypracowaniu wzajemnie korzystnego porozumienia, które unijni liderzy muszą uznawać za leżące w ich interesie, nawet jeśli brukselscy biurokraci tak na to nie patrzą. Teraz wygląda na to, że będzie przede wszystkim zajęta czymś innym - jeśli w ogóle przetrwa" - napisał "Telegraph". "Europejscy politycy, którzy byli zachwyceni problemami (brytyjskiej premier) Theresy May, gdy w czerwcu straciła większość parlamentarną, powinni wziąć pod uwagę, że udało jej się doprowadzić do porozumienia z (północnoirlandzką Demokratyczną Partią Unionistyczną) DUP względnie szybko i pozostać na urzędzie" - podkreślono. Z Londynu Jakub Krupa