Centrowy dziennik "The Times" napisał, że May "utrzymała się przy władzy, ale jej przyszłość zależy od łaski jej gabinetu, przeciwników wewnątrz partii i 10 posłów Demokratycznej Partii Unionistów (DUP), których potrzebuje do powołania mniejszościowego rządu". Według źródeł "Timesa", współpraca obu partii nie będzie miała charakteru pełnej koalicji, a DUP będzie zobowiązana do popierania rządu jedynie w kwestiach budżetowych i wotum zaufania (tzw. "confidence and supply"). Pozostałe kwestie będą negocjowane pojedynczo. DUP może jednak naciskać na zmiękczenie dotychczasowego podejścia rządu do wyjścia z Unii Europejskiej, opowiadając się przeciwko przywróceniem granic pomiędzy Irlandią Północną a Irlandią. Jednocześnie jednak ugrupowanie jest przeciwko pozostania we wspólnym rynku UE, a także unii celnej. Gazeta zwróciła również uwagę na kontrowersje, które współpraca z DUP wywołała wewnątrz Partii Konserwatywnej, m.in. dotyczące opozycji wobec związków homoseksualnych. W 2015 roku DUP zdecydowała się na skorzystanie z prawa weta, po tym jak Zgromadzenie Irlandii Północnej zagłosowało za ich legalizacją. Jednocześnie według informacji gazety grupa posłów Partii Konserwatywnej rozważa zmianę na stanowisku premiera przed końcem roku, a wśród faworytów wymieniani są minister spraw wewnętrznych Amber Rudd, minister spraw zagranicznych Boris Johnson i minister ds. wyjścia z Unii Europejskiej David Davis. W swoim komentarzu redakcyjnym, "Times" ocenił, że "w ciągu dwóch lat Partia Konserwatywna dwukrotnie się przeliczyła", a premier została "śmiertelnie raniona". "Katastrofalny wynik wyborczy Konserwatystów pozostawił Wielką Brytanię bez przywództwa w momencie, w którym nasza przyszłość od niego zależy" - podkreślono. Dziennikarze "Timesa" podkreślili, że wyborcy "odrzucili niejasny, ale używający ostrych słów plan dotyczący Brexitu, dla którego May szukała poparcia", a także skrytykowali premier za brak refleksji nad porażką i przyznania, że decyzja o przedterminowych wyborach była błędna. "Chcąc utrzymać kontrolę nad swoimi przekazami, May rozwinęła niefortunny zwyczaj obrażania inteligencji wyborców" - ocenili. "Decyzja premier, żeby pozostać na stanowisku jest słuszna krótkoterminowo, ale nie do utrzymania na dłużej. Jej partia potrzebuje nowego lidera, który będzie potrzebował bezwzględnej większości jeszcze bardziej niż potrzebowała jej May. Wielka Brytania jest w środku przedłużonego wyborczego poruszenia, które niemal w sposób nieunikniony będzie wymagało kolejnego głosowania znacznie przed upływem pełnej kadencji" - napisali. Krytyczny był również "Telegraph", który podkreślił, że "pozycja premier została osłabiona, ale ma ona pracę do wykonania"."Utracenie roboczej większości w wyniku niepotrzebnych wyborów nie zostanie jej łatwo wybaczone, a wina za to fiasko leży tylko po stronie May. (...) Jednak jej najważniejszym zadaniem jest przygotowanie się na najistotniejsze negocjacje podjęte przez brytyjskiego premiera od czasu zakończenia drugiej wojny światowej. (...) Na Partii Konserwatywnej leży odpowiedzialność przeprowadzenia kraju przez bałagan, który stworzyła sama premier" - oceniła gazeta. Z kolei zdaniem zazwyczaj sympatyzującego z szefową rządu prawicowego tabloidu "Daily Mail", ugrupowanie "pogrążyło się w wojnie domowej" i rozpoczęło poszukiwania następcy May. Mimo tego, eurosceptyczny europoseł Partii Konserwatywnej Daniel Hannan przekonywał w dużym artykule na całą stronę, że jego ugrupowanie "wciąż może uzyskać dobre porozumienie ws. Brexitu". "Nie da się ukryć: to była straszna noc dla Partii Konserwatywnej, Brexitu i przyszłości tego kraju, która wcześniej wyglądała niezwykle jasno. (...) Ta gazeta wierzy jednak, że (May) ma znaczące silne strony i zasługuje na szansę, żeby pokazać, że nauczyła się czegoś z tej kampanii. Boimy się, że walka o przywództwo w partii mogłaby rozedrzeć ugrupowanie na strzępy. Przy zmęczeniu ludzi wyborami, podkopywanie przez posłów pozycji May, która potrzebuje ich wsparcia do przeprowadzenia Brexitu, byłoby szalone" - ocenili dziennikarze "Daily Mail". Jednocześnie centrolewicowy "Guardian" ocenił wynik wyborczy jako "upokorzenie" dla premier May, "które na zawsze - i słusznie - będzie ją prześladowało", a także "głos przeciwko polityce oszczędności, a za mniej szorstkim Brexitem". "Wielka Brytania odrzuciła dzielące ludzi banały May. Ten wynik był bardzo niespodziewany, ale jest też bardzo ekscytujący: jest symbolem odnowionej możliwości stworzenia lepszej, uczciwszej Wielkiej Brytanii niż ta, którą znamy przez ostatnią dekadę" - napisał "Guardian". W czwartkowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii rządząca krajem Partia Konserwatywna straciła bezwzględną większość w Izbie Gmin i będzie zmuszona do rządzenia przy wsparciu północnoirlandzkiej Partii Demokratycznych Unionistów. Największym sukcesem może pochwalić się opozycyjna Partia Pracy, która - wbrew słabym sondażom przed wyborami - zdobyła 30 nowych mandatów. Z Londynu Jakub Krupa (PAP)