- W czasach, w których się zjawił w rodzinie królewskiej, Filip niewątpliwie był modernizatorem. Pamiętajmy, że kiedy w 1946 r. zaręczył się z Elżbietą, ona była córką króla imperium kolonialnego. Filip był świadomy tego, że rodzina królewska, tak jak wszystkie instytucje, musi się zmieniać wraz z czasem - powiedział Morris, który na UCL zajmuje się badaniami pozycji konstytucyjnej monarchii w Wielkiej Brytanii i innych krajach europejskich. - Oczywiście nie był w tym jedyny, bo oprócz wielu członków dworu królewskiego, którzy się zmianom sprzeciwiali, były tam też osoby widzące ich potrzebę, ale z pewnością można powiedzieć, że on był ich liderem. Co ważne, nie ma wątpliwości, że królowa również widziała potrzebę zmian i w pełni je popierała - dodał. - W tym, że Imperium Brytyjskie zmieniło się w bardziej kolegialną instytucję w postaci Wspólnoty Narodów, również miał swój wkład - uważa. Niełatwa rola Jak podkreśla Morris, rola, która przypadła Filipowi - czyli osoby wspierającej królową - musiała być dla niego trudna, zarówno ze względu na czasy, w których, przyjęte było, że to mężczyzna odgrywa pierwszoplanową rolę, jak i na fakt, że po nieoczekiwanie wczesnym objęciu tronu przez Elżbietę II musiał zrezygnować z dalszej kariery wojskowej. - Od początku było jasne, że Filip nie będzie miał takiej pozycji jak książę Albert w XIX wieku, który był niemal współpanującym wraz z królową Wiktorią. Obydwoje dobrze rozumieli, że ona jest monarchinią, a jego konstytucyjne uprawnienia są w istocie bardzo niewielkie. Byłby regentem, gdyby królowa umarła, a książę Karol nie miałby jeszcze ukończonych 18 lat. Zastępował ją, gdy królowa wyjeżdżała za granicę, lub była chora, ale gdy wyjeżdżała za granicę, on zwykle jechał z nią, więc to nie zdarzało się często, a w innych kwestiach jego rola była taka, jaką sobie wywalczył - wskazuje Morris, dodając, że książę Filip okazał się skuteczny w wykrojeniu dla siebie istotniej pozycji. - Zdołał być jednocześnie lojalny wobec żony, jak i wypracować - często używając niewygodnie bezpośredniego języka - pozycję, w której był bezsprzecznie pozostał sobą - podkreśla. Świadomość dobrych rzeczy Morris uważa, że choć prasa, szczególnie tabloidowa, często skupiała się na gafach czy niepoprawnych politycznie wypowiedziach księcia, w brytyjskim społeczeństwie była - nie tylko teraz po śmierci księcia, ale cały czas - powszechna świadomość dobrych rzeczy wynikających z nagród księcia Edynburga, dzięki którym miliony młodych ludzi podejmowało wyzwania i miało osobiste poczucie osiągnięcia czegoś. A także świadomość tego, że książę był zaangażowany w ochronę środowiska naturalnego, wspieranie nauki, licznych organizacji charytatywnych czy tego, że był patronem ponad 800 różnych organizacji. Abdykacja Elżbiety mało prawdopodobna Według niego, jest mało prawdopodobne, by śmierć księcia Filipa - jak bardzo nie byłaby trudna dla niej osobiście - skłoniła królową Elżbietę II do abdykacji. - Królowa ma bardzo silne poczucie służby publicznej. Gdy miała 21 lat przysięgła, że spędzi życie w służbie narodowi, niezależnie od tego, czy będzie ono długie czy krótkie, i z pewnością się tego trzyma - mówi ekspert. Jak wyjaśnia, w starych europejskich monarchach, jak w Wielkiej Brytanii czy monarchiach skandynawskich, w których ciągłość władzy zachowana jest od średniowiecza, oczekuje się od monarchów, że będą panować do końca życia i również królowa Danii czy król Norwegii mówią o tym wprost. Natomiast inaczej jest w monarchiach postnapoleońskich, jak Belgia czy Holandia, a także w Hiszpanii, gdzie abdykacje są przyjęte. - Jest możliwe, że jeśli zdrowie królowej się pogorszy, bardziej się wycofa, jest też możliwość regencji, ale tylko w takiej sytuacji, gdyby została uznana za niezdolną do wykonywania funkcji monarszych "ze względu na niedomagania umysłu lub ciała", ale na tę chwilę niczego takiego nie widać. Tym, co się dzieje i nadal będzie miało miejsce, jest to, że ogranicza liczbę wydarzeń, w których bierze udział, a książę Karol i inni członkowie rodziny królewskiej będą w większym stopniu brać ten ciężar na siebie. Karol przejął już większość obowiązków związanych z wyjazdami zagranicznymi - mówi Morris. Jak dodaje, choć większość mieszkańców Wielkiej Brytanii nie zna czasów, w której Elżbiety II nie było, wszyscy mają świadomość, że i ona kiedyś odejdzie i książę Karol ją w pełni zastąpi. Zobacz także: Śmierć księcia Filipa. Pokazali nieznane zdjęcia Wielka Brytania: wygląd monarchii, rzeczywistość republiki Morris nie uważa, by ta nieunikniona zmiana w przyszłości była katalizatorem dla ruchów republikańskich. - Nie można powiedzieć, że monarchia na pewno zawsze będzie w tym kraju i nie twierdzę tak, ale ogólne poparcie dla republiki rzadko kiedy wykracza poza 20 proc. Ważne, by pamiętać, że my faktycznie jesteśmy republiką już od końca XVII wieku, w której monarchowie są faktycznie opłacanymi z budżetu urzędnikami państwowymi. Z wyjątkiem dziedzicznej głowy państwa, która jest wyłączona z procesu politycznego, w pozostałych aspektach faktycznie jesteśmy republiką - uważa ekspert. - Można to powiedzieć w ten sposób - Francja wygląda jak republika, ale jest faktycznie kadencyjną monarchią, Wielka Brytania wygląda jak monarchia, ale w rzeczywistości jest republiką - wyjaśnia - stwierdził Morris. - Ludzie powinni rozumieć, co robi rodzina królewska i po co jest monarchia, a posiadanie bezstronnej politycznie głowy państwa - jaką nigdy nie będzie prezydent - jest bardzo dużą wartością. Ale - w przeszłości mówiono, że niezależnie od tego, jak źle niektórzy królowie się zachowywali, instytucje monarchii są silniejsze niż jakiekolwiek złe zachowanie, i tak było bo mieliśmy kilku naprawdę złych królów i monarchia przetrwała - mówi badacz. - Ale myślę, że to stwierdzenie nie jest już aktualne. Widzieliśmy niedawno w Hiszpanii, jak szybko Juan Carlos stał się niepopularny z powodu złego zachowania. Jeśli monarchie w Europie mają przetrwać, rodziny królewskie muszą postępować tak, by ludzie to aprobowali - podkreśla Morris. Rozlicz pit online już teraz lub pobierz darmowy program