W dżungli amazońskiej podejmowane są wysiłki, by odnaleźć brytyjskiego dziennikarza Doma Phillipsa oraz jego brazylijskiego towarzysza, byłego wysokiego urzędnika federalnej agencji ds. ludności tubylczej Bruna Araujo Pereirę. Do zaginięcia doszło w regionie Doliny Javari (Vale de Javari) z pobliżu miasta Atalaia do Norte w stanie Amazonas 1136 km od jego stolicy Manaus. Brytyjski dziennikarz zaginął w dżungli. Szuka go policja, wojsko i marynarka wojenna Pereira i Phillips, którzy pisali dla brytyjskiego "Guardiana", "Washington Post" i innych mediów, zniknęli w niedzielę w pobliżu rzeki Itaquai w dorzeczu Javari podczas podróży reporterskiej w pobliżu granicy z Peru. Brazylijska marynarka wojenna i wojsko wysłały do stanu Amazonas w rejon, gdzie zaginionych widziano ostatnio, ekipy poszukiwawcze w łodziach i helikopterach. Poszukiwania wspiera policja federalna i stanowa. Marynarka wojenna wysłała we wtorek w górę rzeki łódź z żołnierzami, którzy jednak dotarli na miejsce dopiero po zmroku. Sekretarz Bezpieczeństwa Publicznego Stanu Amazonas, generał Carlos Alberto Mansur, powiedział na lotnisku Eduardo Gomes w Manaus, że wojsko skierowało we wtorek dziesiątki żołnierzy, aby z bronią w ręku patrolowali ulice pobliskich wiosek. Rodzina apeluje o intensywne poszukiwania W emocjonalnym wywiadzie telewizyjnym żona Phillipsa Alessandra Sampaio wezwała władze do zintensyfikowania akcji poszukiwawczej, "ponieważ wciąż jeszcze mamy nadzieję na ich odnalezienie" i dodała: "nawet jeśli nie odnajdę miłości mojego życia żywej, trzeba ich odnaleźć, proszę". Także siostra Phillipsa Sian zaapelowała do władz brazylijskich o "przeszukanie trasy, którą poruszał się Dom Phillips". Z kolei rodzina Pereiry wydała oświadczenie, w którym wzywa do wzmożenia wysiłków poszukiwawczych, dodając, że "mamy też wielką nadzieję, że doszło do wypadku łodzi i że oczekują oni na pomoc". Ostatnie, zdjęcie jakie Dom Phillips przesłał rodzinie, zostało wykonane na pokładzie samolotu i przedstawia tęczę nad Amazonią. Śledztwo w sprawie możliwej zbrodni Guilherme Torres, szef wydziału wewnętrznego policji stanu Amazonas, powiedział w wywiadzie dla agencji Reutera, że policja wszczęła śledztwo i przesłuchała czterech świadków. Torres oświadczył, że śledczy próbują odnaleźć miejscowego rybaka, który miał wysłać do brytyjskiego dziennikarza list z pogróżkami. Zaginął Sylwester Suszek, założyciel giełdy kryptowalutowej W poniedziałek odbyły się przesłuchania dwóch innych rybaków, a we wtorek nastąpiły konfrontacje z dwoma kolejnymi. Według szefa policji dwaj pierwsi świadkowie nie dostarczyli żadnych przydatnych informacji, a zeznania kolejnych nie są mu jeszcze znane. - Pracujemy nad hipotezą, że mogło dojść do przestępstwa, ale jest też inna, że to zaginięcie - powiedział Torres. - Teraz naszym priorytetem jest odnalezienie ich żywych, zwłaszcza w pierwszych godzinach. Równolegle wszczęto postępowanie karne, aby sprawdzić, czy popełniono przestępstwo - wyjaśnił komendant. Zaginięcie wywołało zaniepokojenie na świecie Unia Rdzennych Ludów Doliny Javari (UNIVAJA), która jako pierwsza poinformowała o zaginięciu dwóch mężczyzn, zarzuciła brazylijskim służbom, że wysłanie ekip poszukiwawczych trwało zbyt długo. Rozległy region, który graniczy z Peru i jest domem dla największej na świecie społeczności ludzi, którzy nie utrzymują kontaktu z resztą świata. Obszar ten jest zagrożony przez nielegalnych górników, drwali, myśliwych i gangi uprawiające kokę, surowiec służący do produkcji kokainy. W amazońskiej dżungli odkryto ruiny rozległych indiańskich miast Torres przyznał, że nie można wykluczyć, iż zaginięcie Pereiry i jego towarzysza mogło mieć związek z działającymi w tym regionie gangami, które mogły zastawić na nich zasadzkę. Z kolei przedstawiciele UNIVAJA powiedzieli, że Pereira i Phillips uczestniczyli w sobotę w patrolu złożonym tubylców. Wyprawie tej mieli grozić uzbrojeni mężczyźni. Zaginieni mężczyźni mieli także zarejestrować konfrontację telefonem komórkowym. Zniknięcie obu mężczyzn, którzy mieli wieloletnie doświadczenie w pracy w niedostępnej dla ludzi Amazonii, wywołało zaniepokojenie na całym świecie ze strony organizacji praw człowieka, ekologów, polityków i obrońców wolności prasy. Prezydent Bolsonaro: "Wszystko mogło się zdarzyć" Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, który na konferencjach prasowych musiał stawiać czoła trudnym pytaniom ze strony Phillipsa na temat polityki, która osłabiła egzekwowanie prawa w zakresie ochrony środowiska, we wtorkowym wywiadzie telewizyjnym oświadczył, że obaj mężczyźni " wybrali się na przygodę, której się nie zaleca". - To mógł być wypadek, to mogła być egzekucja, wszystko mogło się zdarzyć - zaznaczył Jair Bolsonaro. Tajemnicze zaginięcie Polki w Wielkiej Brytanii. Co stało się z matką dwójki dzieci? Aktywistka, ekolog i polityk Sonia Guajajara, uznana przez magazyn TIME za jedną ze 100 najbardziej wpływowych osób na świecie, powiedziała w Nowym Jorku, że przemoc wobec plemion Amazonii wymknęła się spod kontroli. Poinformowała o tym Johna Kerry'ego, wysłannika prezydenta USA Joe Bidena ds. zmian klimatycznych, który, jak podkreśliła, był wstrząśnięty i obiecał zbadać sprawę zaginięcia dwóch mężczyzn. Patrole ludności tubylczej, która skarży się na coraz słabsze egzekwowanie prawa w zakresie ochrony środowiska, odkąd Bolsonaro objął urząd, żądając zmniejszenia ograniczeń na ziemiach należących do plemion, regularnie ścierają się z nielegalnymi górnikami i myśliwymi w dolinie Javari. Dom Phillips pisał ostatnio książkę o Amazonii i jej obrońcach. Z kolei Pereira współpracował z UNIVAJA i innymi grupami tubylczymi od czasu, gdy został usunięty ze stanowiska w federalnej agencji za rządów Bolsonaro. "Mój przyjaciel i kolega Dom Phillips zniknął, gdy pracował w brazylijskiej Amazonii z czołowym tubylczym ekspertem Bruno Pereirą, zaledwie kilka dni po otrzymaniu gróźb. To niezwykle niepokojące" - napisał korespondent brytyjskiego dziennika "The Guardian" w Ameryce łacińskiej Tom Phillips.