- Jeśli Irlandczycy zaakceptują Traktat, to brytyjskim eurosceptykom będzie trudniej go podważyć, a Gordon Brown będzie mógł uznać jego przyjęcie przez W. Brytanię za swój polityczny sukces. Jeśli zaś Traktat w Irlandii nie przejdzie, to (Brown) znajdzie się pod presją, by ogłosił, że Traktat jest martwy i nie ma skutków prawnych - podkreśla Brady. - Ewentualne odrzucenie Traktatu będzie miało poważne reperkusje, ponieważ ośmieli eurosceptyków w obu największych partiach politycznych - dodaje ekspert, który specjalizuje się w problematyce irlandzkiej. Wiele będzie zależało jego zdaniem od tego, czy Izba Lordów zakończy w środę, a więc w przededniu irlandzkiego referendum, prace nad ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego, przyjętego przez Izbę Gmin w marcu, czy też zechce odczekać do czasu, aż będzie znany wynik irlandzkiego referendum. Izba Lordów w trakcie procedury ratyfikacyjnej ma też ustosunkować się do wysuwanego przez eurosceptyków żądania rozpisania brytyjskiego referendum w sprawie Traktatu. Ostateczne głosowanie w parlamencie nad ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego przez W. Brytanię wyznaczono na 18 czerwca. Irlandzkie referendum zbiega się też w czasie z postępowaniem wniesionym do sądu przez milionera Stuarta Wheelera, który chce wymóc na rządzie Browna rozpisanie w W.Brytanii referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego. Orzeczenie spodziewane jest w najbliższych dniach. Referendum w sprawie traktatu (wówczas znanego jako konstytucyjny) obiecał poprzednik Browna, Tony Blair. Po uzgodnieniu tekstu nowego traktatu (reformującego) Brown uznał, że referendum nie jest potrzebne, ponieważ traktat ten (od grudnia ub.r. zwany lizbońskim) nie ma dla W. Brytanii reperkusji konstytucyjnych. - Wheeler nie wygra tej sprawy, ale orzeczenie sądu przyniesie mu duży rozgłos i zwiększy polityczną presję na Gordona Browna - uważa Brady.