Historia ta wydarzyła się w piątek w miejscowości Dannemarie w pobliżu granicy Francji z Niemcami. Brytyjka weszła do "hotelu" z zamiarem zarezerwowania sobie pokoju, ale najpierw poszła do toalety. W tym czasie w ratuszu zakończono jakieś posiedzenie i wszyscy pracownicy poszli do domu. Ratusz oczywiście zamknięto na weekend. Brytyjce pozostało spędzić noc na krzesełku w holu rausza, choć liczyła na wygodne łóżko w pokoju hotelowym. Mer Dannemarie, Paul Mumbach, powiedział mediom, że Brytyjka na próżno zapalała i gasiła światła w ratuszu, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Dopiero w sobotę rano przypadkowy przechodzień zauważył w oknie ratusza kartkę, na której Brytyjka napisała prośbę o uwolnienie. - Nie mówi dobrze po francusku, ale obiecała, że na następną noc znajdzie sobie prawdziwy hotel - powiedział mer.