W niedzielę w kraju odbędą się wybory parlamentarne, które są jednym z ostatnich punktów transformacji, zapoczątkowanej przez rewolucję przeciwko rządom dyktatora Zin el-Abidina Ben Alego. Jednak wiele osób obawia się, że brutalność poprzednich władz wraca, a nawet nigdy nie zniknęła. - Policja w więzieniach i aresztach wykorzystuje wszystkie możliwe metody, nie zważając na prawa człowieka. Te metody nie zmieniły się po rewolucji. Jedyną różnicą jest to, że teraz możemy o tym czytać w gazetach i rozmawiać w telewizji - mówi PAP 31-letni Tunezyjczyk Wassim. Gdy 32-letni Mohamed Ali Snusi został aresztowany pod koniec września w Tunisie, policjanci pobili go gumowymi pałkami, rozebrali do naga na ulicy i zagrozili, że go zgwałcą. Według MSW Snusi był poszukiwany za posiadanie i przemyt narkotyków oraz za atakowanie policjantów. Przez sześć dni był przetrzymywany w areszcie, a następnie został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł dwa dni później - pisze organizacja broniąca praw człowieka Human Rights Watch (HRW). Według rodziny ciało 32-latka było pokryte siniakami i miało ślady stosowania tortur. Według HRW tunezyjska policja regularnie znęca się nad osobami przebywającymi w areszcie i oczekującymi na proces, odmawiając im dostępu do doradztwa prawnego i trzymając ich w brudnych, przepełnionych celach. Organizacja przepytała 100 zatrzymanych, z których co trzeci powiedział, że funkcjonariusze się nad nim znęcali, m.in. rażąc prądem, by zmusić do zeznań. - Nadużycia ze strony policji nigdy się nie skończyły - uważa przedstawicielka HRW w Tunezji Amna Guellali. Ofiarami padają najczęściej mniej zarabiający Tunezyjczycy, którzy mieszkają w ubogich częściach miast. Tak jak przed rewolucją często ich domy są przeszukiwane, a dzielnice przeczesywane. Surowe przepisy przewidują co najmniej rok więzienia za posiadanie narkotyków. Agencja AP przypomina, że tunezyjska policja pod dawna ostro traktowała biednych obywateli, a arabska wiosna wybuchła, gdy uliczny handlarz podpalił się w proteście przeciwko brutalności policji i bezrobociu. Minister spraw wewnętrznych Lotfi Ben Dżeddu przyznał, że w więzieniach dochodzi do nadużyć, ale stanowczo zaprzeczył systematycznemu torturowaniu zatrzymanych. W wywiadzie oświadczył, że Snusi zmarł w wyniku przedawkowania narkotyków, co wywołało zapalenie płuc, a następnie niewydolność serca. Według ministra prokurator i śledczy nie widzieli śladów, które świadczyłyby, że mężczyzna był bity przez policję. - Autopsja nie pozostawia wątpliwości. Nie byłoby logiczne, gdybyśmy po rewolucji chcieli ukrywać prawdę - stwierdził. Tuż po jaśminowej rewolucji większość członków sił bezpieczeństwa wycofała się z tunezyjskich ulic w obliczu rozszerzających się protestów przeciwko państwu policyjnemu Ben Alego. Jednak wzrost znaczenia radykalnych organizacji islamistycznych w związku z niestabilną sytuacją w kraju doprowadził do ich rehabilitacji. "Terroryzm jest tylko usprawiedliwieniem" W ciągu ostatnich kilku lat islamscy radykałowie od publicznych demonstracji przeszli do atakowania ludzi. W 2013 r. dwóch lewicowych polityków zostało zastrzelonych, a kilkunastu żołnierzy zginęło w atakach w odległych regionach przygranicznych. Społeczeństwo zażądało większej ochrony. Jednak według krytyków terroryzm jest tylko usprawiedliwieniem dla policji atakującej zwykłych obywateli, a nie ekstremistów czy przeciwników rządu. W sierpniu w Al-Kasrajn na zachodzie siły bezpieczeństwa ostrzelały samochód, zabijając dwie młode kobiety, które wracały z wesela. W mieście wybuchły brutalne protesty, których uczestnicy domagali się sprawiedliwości dla sprawców. Al-Kasrajn leży w pobliżu masywu Dżabal asz-Szanabi na granicy z Algierią, który najpewniej jest kryjówką ugrupowania powiązanego z Al-Kaidą. MSW twierdzi, że w sierpniu siły bezpieczeństwa działały w obronie własnej. Nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za zabicie kobiet. W czasach Ben Alego siły MSZ notorycznie groziły młodym aktywistkom przemocą seksualną. 25-letnia działaczka praw człowieka i blogerka Sabra Badbabic twierdzi, że takie sytuacje nadal mają miejsce. Tunezyjskie Stowarzyszenie Przeciwko Torturom chce przekonać przyszłych deputowanych do podjęcia kroków przeciwko łamaniu prawa przez policję. Szef organizacji Mondher Szerni powiedział, że chce wywrzeć presję na polityków, by przeprowadzili prawdziwą reformę służb bezpieczeństwa. Według Szerniego brutalność policji zniechęca niektórych obywateli do demokratycznej transformacji. - Ci ludzie mają wrażenie, że państwo się o nich nie troszczy, bo tego nie powstrzymuje" policji - mówi.