Donald Trump na początku tego roku obejrzał wideo z dokonanej w roku 2015 egzekucji kilkunastoletniego chłopca w okolicach Aleppo przez członków Ruchu Nour al-Din al-Zenki walczącego z siłami rządowymi w Syrii. Podczas egzekucji rebelianci obcięli chłopcu głowę, którą następnie zatknęli na nożu i prezentowali na rozpowszechnianym w internecie wideo jak trofeum. "Prezydent Trump po obejrzeniu wideo natychmiast zażądał od amerykańskiego wywiadu wyjaśnienia, dlaczego zdolni do popełnia takiej odrażającej zbrodni ekstremiści z Ruchu Nour al-Din al-Zenki, związanego z główną organizacją zbrojną syryjskiej opozycji, Wolną Armią Syrii (WAS), otrzymują amerykańską pomoc materialną - poinformował, powołując się anonimowo cytowanych uczestników rozmów w Białym Domu, Thomas Joscelyn, ekspert bliskowschodni ponadpartyjnej Fundacji Obrony Demokracji (Foundation for Defense of Democracy) na łamach konserwatywnego tygodnika "The Weekly Standard". Ponieważ prezydent Trump nie otrzymał od przedstawicieli CIA i swoich doradców zadowalającego wyjaśnienia, zdecydował się zakończyć program pomocy CIA dla całej opozycji syryjskiej - wyjaśnia Joscelyn, omawiając historię przebiegu "tajnej wojny" prowadzonej przez CIA w Syrii. Niechętny Trumpowi dziennik "The Washington Post", który 19 lipca br. jako pierwszy poinformował o wstrzymaniu pomocy USA dla syryjskiej opozycji, opublikował tę informację z wyjaśnieniem, że "takiej decyzji Waszyngtonu od dawna domagała się Moskwa". Nic dziwnego, że wielu amerykańskich polityków z obu partii reprezentowanych w Kongresie, skrytykowało Trumpa, zarzucając mu uleganie woli Putina. "Nie ma żadnych wątpliwości, że Putin, który ma na swoich rękach krew wielu syryjskich cywilów, był zadowolony z tej decyzji. Jednak - dodaje Thomas Joscelyn - nie oznacza to że amerykański program pomocy syryjskim rebeliantom był skuteczny, ani że służył amerykańskim interesom". Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski