W czasie gdy miliony Europejczyków pracują zdalnie, Bruksela widzi potrzebę dalszej regulacji praw pracowniczych. Coraz częściej zdarza się bowiem, że pracodawcy wykorzystują fakt, iż podwładni mają pracę "pod ręką" - wręcz oczekują w związku tym pełnej dyspozycyjności, nie tylko w ramach z góry zaplanowanych godzin pracy. Nie trzeba przekonywać, że bycie cały czas w gotowości do pracy, o każdej porze dnia i nocy, może być rujnujące dla naszego zdrowia. Potwierdzenie tej tezy znalazło się m.in. w raporcie dla francuskiego resortu pracy z września 2015 r. Odpowiedzią na ten problem miałoby się stać "prawo to rozłączenia się" ("the right to disconnect"), nazywane także "prawem do bycia offline". Chodzi o usankcjonowanie sytuacji, w której pracownik po godzinach pracy całkowicie odcina się od urządzeń służbowych, wyłącza laptopa, wyłącza telefon służbowy i staje się nieosiągalny dla pracodawcy. W myśl nowej zasady pracownika nie mogłyby z tego powodu spotkać żadne szykany. Wieści z Brukseli Choć brukselskie młyny legislacyjne mielą powoli, to z całą pewnością machina została już wprawiona w ruch. Konkretnie przez Parlament Europejski, który na początku 2021 roku wezwał Komisję Europejską do usankcjonowania "prawa do rozłączenia się" dla całej Wspólnoty. Jak się dowiedzieliśmy w Komisji Europejskiej, trwają prace nad odpowiednimi rozwiązaniami. - Komisja jest zaangażowana, by w ślad za rezolucją PE poszedł akt prawny z pełnym poszanowaniem zasad proporcjonalności, pomocniczości i lepszego stanowienia prawa - przekazał Interii rzecznik KE. - Zamierzamy również wezwać państwa członkowskie, by w ramach EPSCO (forum złożone z ministrów pracy państw członkowskich - przyp. red.), odniosły się do spraw związanych z pracą zdalną - usłyszeliśmy. Nowa dyrektywa ma poprawić sytuację pracowników Komisja zaznacza, że dopiero zadecyduje, czy ma wystarczającą liczbę przesłanek i danych, by rozpocząć oficjalne konsultacje społeczne "prawa do rozłączenia się" w myśl artykułu 154 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Deliberowanie, czy "być może" rozpoczną się konsultacje "pierwszego etapu", które poskutkują "możliwą" propozycją KE, może brzmieć frustrująco dla oczekujących zdecydowanych działań na rzecz poprawy warunków pracy w pandemii. Ale zwrócono naszą uwagę, że pewne zmiany nastąpią już w sierpniu tego roku. To wtedy na terenie Wspólnoty wejdzie w życie dyrektywa "w sprawie przejrzystych i przewidywalnych warunków pracy w Unii Europejskiej". W dyrektywie chodzi o to, by pracownicy - tam gdzie jest to możliwe - z góry i z większym wyprzedzeniem byli informowani, kiedy będą pracować, a nie "na ostatnią chwilę". Znajduje się tam między innymi taki punkt: "Pracownicy powinni mieć możliwość odmowy wykonania przydzielonej pracy, jeśli nie przypada ona w godzinach lub dniach rozliczeniowych, bądź jeśli nie zostali oni powiadomieni o tej pracy z zachowaniem minimalnego okresu uprzedniego powiadomienia, a odmowa ta nie może mieć niekorzystnych skutków". - To de facto daje im prawo do rozłączenia się poza tymi okresami - przekazał Interii rzecznik KE, zaznaczając, że to nie unieważnia wspomnianych wyżej prac nad szerszym i osobnym ubraniem tego prawa w szaty unijnych przepisów. Krótka historia "prawa do rozłączenia się" Wszelkie tropy prowadzą do Francji. To właśnie tam przed 20 laty narodziła się koncepcja, którą dziś określa się chwytliwym mianem "the right to disconnect", czyli "prawa do rozłączenia się". 2 października 2001 roku francuski Sąd Najwyższy wydał przełomowy wyrok, w którym orzekł, że "fakt, iż pracownik nie był osiągalny poprzez telefon komórkowy poza godzinami pracy, nie może być traktowany jako przewinienie wobec pracodawcy". Trochę trwało, zanim na ten wyrok odpowiednio zareagował ustawodawca. Ale w 2016 roku udało się zmienić francuskie prawo pracy, wprost wprowadzając do niego "prawo do rozłączenia się" - "le droit de la déconnexion". Uchwalony wówczas artykuł 55 rozdziału drugiego nakazuje pracodawcy zapewnienie pracownikowi możliwości przejścia w tryb offline poza godzinami pracy. Pracodawcy, którzy nie zapewnią takiego prawa w umowach zbiorowych, mogą trafić na rok do więzienia i zostać ukarani grzywną 3750 euro. Ówczesna francuska minister pracy Myriam El Khomri, powołując się na opracowany w jej resorcie raport, przekonywała, że "właściwy balans między pracą a życiem prywatnym jest niezbędny, by cyfrowa transformacja miała pozytywny wpływ na jakość życia pracowników". We wspomnianym raporcie wskazano również, że bycia ciągle "pod prądem", pod telefonem może doprowadzić do psychicznego i fizycznego wyczerpania pracownika. Francuski rząd uznał wprowadzenie nowego prawa za "konieczne dla zdrowia francuskich pracowników" wobec "zacierania się granicy między pracą a życiem prywatnym". Nie tylko Francja "Prawo do rozłączenia się" w mniej lub bardziej mocnym brzmieniu wprowadziły także w ostatnich latach Włochy, Słowacja, Kanada i Filipiny. Słowacki ustawodawca w 2021 roku pochylił się przede wszystkim nad pracownikami wykonującymi "domácka praca" i "telepráca" i w nowym kodeksie zapewnił im prawo do powstrzymania się od pracy podczas czasu wolnego, w tym wakacji i świąt. W myśl nowych przepisów pracodawca nie może w żaden sposób karać pracownika za to, że nie mógł się w tym czasie z nim skontaktować. Wskazuje się też, że w Niemczech, choć nie obowiązuje "prawo do rozłączenia się", wiele firm i instytucji wprowadziło w swoich regulaminach tego typu rozwiązania. Sygnał, że jesteśmy bliżej ogólnounijnego rozwiązania, dał Parlament Europejski, który 21 stycznia 2021 r. wezwał Komisję Europejską do "opracowania ustawy umożliwiającej pracownikom rozłączanie się z pracą poza godzinami pracy bez konsekwencji oraz określającej minimalne standardy pracy zdalnej". Ciąg dalszy - jak się dowiadujemy - nastąpi.