Szef brytyjskiego rządu przypominał, że negocjatorzy mają tylko 50 dni, by uratować świat przed globalnym ociepleniem i przełamać "impas". Przedstawiciele państw - członków ONZ spotkają się w grudniu w Kopenhadze, by rozmawiać na temat nowego porozumienia, które miałoby zastąpić obowiązujący protokół z Kyoto z 1997 roku. Dokument ten dotyczy bowiem jedynie niewielkiej liczby krajów i wygasa w 2012 roku. W specjalnym przemówieniu Brown zaznaczył, że spotkanie w stolicy Danii będzie momentem przełomowym. Ostrzegł jednak, że rozmowy na temat zmniejszenia emisji dwutlenku węgla utknęły w martwym punkcie, a pracujący już negocjatorzy nie rozwiązują pojawiających się między państwami sprzeczności wystarczająco szybko. - W Wielkiej Brytanii będziemy musieli stawić czoła częstszym suszom oraz powodziom. Wyjątkowa fala upałów, która nawiedziła Europę w 2003 roku kosztowała życie 35 tysięcy osób - przypomniał Brown - Jeśli sytuacja się nie zmieni, takie upały staną się u nas rutyną za zaledwie kilka dekad. A za jedno pokolenie, takie temperatury będą normalnymi letnimi temperaturami w całej Europie. Jeśli w Kopenhadze nie zostanie osiągnięte porozumienie, światu grożą nie tylko katastrofy naturalne. Poważnym probleme staną się również wojny wywołane migracjami ludności spowodowanymi zmianami klimatu. Do 2080 roku bowiem prawie 1,8 miliarda ludzi nie będzie miało dostępu do wystarczającej ilości czystej wody. Czytaj też: Globalne ocieplenie: Opium dla mas?