"Trzeba przyjąć jako perspektywę nieuchronną dwie rzeczy. Po pierwsze to, że zjawisko pojawienia się w Polsce licznych migrantów z różnych części świata jest zjawiskiem nie do uniknięcia. To nieuchronnie się zbliża" - powiedział były prezydent w sobotę dziennikarzom po gali wręczenia mu nagrody "Peryklesa". Jak ocenił, liczba imigrantów do Polski będzie się zwiększała wraz ze wzrostem zamożności Polski. "Migranci przybywają do innych krajów motywowani najczęściej dwoma względami: bezpieczeństwa osobistego i perspektywą lepszego życia. Tak się zresztą zachowują także Polacy wyjeżdżający za granicę" - zauważył. "Polska nie jest w ruinie" "Razem ze wzrostem zamożności Polski ten problem będzie się nasilał (...). Polska nie jest w ruinie, ale jest krajem rozwijającym się i będzie się - mam nadzieję - rozwijała coraz szybciej, będzie coraz atrakcyjniejsza dla przybyszów z zewnątrz" - dodał. Zdaniem byłego prezydenta drugim element tej perspektywy jest reakcja na uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy już pojawili się w Europie. "To jest problem, który będzie rozwiązywał rząd, który powstanie po wyborach. Dlatego sugerowałbym daleko idącą wstrzemięźliwość politycznej natury, a nie bulwersowanie opinii publicznej, bo ktoś będzie ten problem musiał rozwiązać" - powiedział. Według niego jest jeszcze trzeci element. "Uważam, że warto nie koncentrować się na tym ilu uchodźców Polska może, albo powinna przyjąć, tylko na elemencie tego problemu, jakim jest przygotowanie państwa polskiego i polskiej opinii publicznej na zderzenie z problemami w sposób lepszy niż na przykład zrobili to Niemcy po wojnie" - mówił. Wyjaśnił, że chodzi o uniknięcie istotnych problemów związanych z pojawieniem się ludzi o odmiennych kulturach, religiach i obyczajach w naszym kraju i jednocześnie wyciągnięcie z tego jak największych korzyści dla polskiej gospodarki, dla polskiej demografii, dla rozwoju naszego kraju. Nie unikniemy przybycia migrantów "Niemcy popełnili wtedy błąd zapraszając licznych migrantów do siebie, zapraszając ich ze względu na brak własnej siły roboczej, i nie integrując ich ze swoim społeczeństwem, z narodem niemieckim. Powstawało coś w rodzaju gett innej narodowości. Do rangi symbolu urasta to, że gdy przybył dwumilionowy przybysz zapraszany z zewnątrz fetowano to na dworcach, dano mu w nagrodę motocykl. Ale gdy przybył już czteromilionowy wszyscy milczeli, a zaczęło się atakowanie i podpalanie osiedli tureckich. Tego trzeba uniknąć, trzeba mądrze rozwiązywać problemy" - podkreślił Komorowski. "Zjawiska przybycia migrantów nie unikniemy. Można być tylko do niego lepiej lub gorzej przygotowanym. Jestem zwolennikiem rozpoczęcia przygotowywania rządowego programu (...). Chodzi nie tylko o politykę imigracyjną, ale i efekt tej polityki imigracyjnej, w postaci polityki integracyjnej, tak, aby ludzie przybywający do Polski, nie tylko lepiej się tu czuli, a także by Polacy się lepiej z nimi czuli, bezpieczniej i sensowniej" - powiedział były prezydent. Kraje UE zmagają się obecnie z falą imigrantów, która wywołała w Europie najostrzejszy kryzys migracyjny od II wojny św. Uciekinierzy - głównie z Afryki i Bliskiego Wchodu - napływają przez Morze Śródziemne, a ostatnio też przez Bałkany Zachodnie. Polski rząd w początkowo zadeklarował przyjęcie 2 tysięcy osób. Komisja Europejska oczekuje jednak większego zaangażowania. KE przedstawiła w ostatnim czasie pakiet propozycji działań, które mają pomóc złagodzić kryzys imigracyjny w UE. Obejmują one rozdzielenie między państwa Unii 160 tysięcy uchodźców według ustalonych kwot. Do Polski miałoby trafić w sumie blisko 12 tysięcy osób. Premier Ewa Kopacz deklaruje, że polskie możliwości są większe niż zadeklarowana pierwotnie liczba dwóch tysięcy, ale podział obciążeń musi być częścią całościowego planu.