To efekt niedawnego wyroku Sądu Najwyższego, który orzekł, że przed formalnym uruchomieniem procedury Brexitu premier Theresa May musi spytać o zgodę posłów i lordów. Większość ekspertów jest zgodna, że Brexit nie zostanie na tym etapie powstrzymany. Wprawdzie przewagę w obu izbach mają zwolennicy Unii, ale nie zdecydują się na masowy sprzeciw wobec woli obywateli, wyrażonej w zeszłorocznym referendum. Wyjątkiem mogą być posłowie Szkockiej Partii Narodowej. Szkocja zagłosowała zdecydowanie za pozostaniem częścią Wspólnoty, a niedawno szefowa SNP oraz Pierwsza Minister Szkocji, Nicola Sturgeon, deklarowała, że "trudno sobie wyobrazić", by posłowie jej ugrupowania zagłosowali za uruchomieniem artykułu pięćdziesiątego Traktatu Lizbońskiego, który stanowi formalny początek procedury Brexitu. Brytyjskie media piszą podziałach w szeregach lewicy. Jeremy Corbyn, lider Partii Pracy, zarządził ścisłą dyscyplinę, ale część posłów z okręgów proeuropejskich zastanawia się, czy jej nie złamać. Na mniejszą skalę zjawisko to może mieć też miejsce w szeregach Partii Konserwatywnej. Dwudniowa debata zakończy się głosowaniem na temat odrzucenia projektu legislacji lub przekazania go do prac w komisji. Na początku lutego odbędzie się głosowanie nad jego ostatecznym kształtem, następnie projekt trafi do Izby Lordów. Premier May deklaruje, że artykuł pięćdziesiąty Traktatu Lizbońskiego chce uruchomić przed końcem marca.