W poniedziałek szef Rady Europejskiej Donald Tusk stwierdził wprost, że "stajemy przed alternatywą: chaotyczny brexit albo przedłużenie". Rozmowy w Londynie mogą więc dotyczyć właśnie tego "przedłużenia", czyli możliwości opóźnienia brexitu. Jedna z opcji mówi o opóźnieniu wyjścia Wielkiej Brytanii z UE o dosłownie dwa miesiące - tak, by nie komplikować majowych wyborów do europarlamentu. Omówiona może zostać także koncepcja odłożenia brexitu do 2021 r. - tak, by rozwód Londynu z Brukselą odbył się w tym samym czasie, co wejście w życie umowy handlowej: wtedy nie byłoby konieczności zastosowania spornego backstopu, czyli zabezpieczenia ws. irlandzkiej granicy przewidzianego na wypadek braku takiej umowy. Jak zauważa Katarzyna Szymańska-Borginon, rozmowy Michela Barniera z przedstawicielami rządu w Londynie będą z pewnością napięte, bo czas ucieka - teoretycznie Wielka Brytania ma opuścić UE o północy z 29 na 30 marca - a premier Theresa May do tej pory nie przedstawiła oficjalnie żadnych nowych propozycji. Sama May zapewnia wciąż, że uda jej się dopiąć brexit na ostatni guzik przed wspomnianą datą, ale - jak donosi korespondent RMF FM Bogdan Frymorgen - według komentatorów jest to mało prawdopodobne. Już jutro w Izbie Gmin padnie propozycja opóźnienia procedury wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. By została zrealizowana, musi zostać zatwierdzona przez parlament i - co istotne - również przez Brukselę. Edyta Bieńczak, Bogdan Frymorgen, Katarzyna Szymańska-Borginon