W przeddzień brukselskiej wizyty premier Theresy May szef Rady Europejskiej Donald Tusk w - pieczołowicie wcześniej przygotowanym - przemówieniu wspomniał o "miejscu w piekle" dla tych, którzy promowali brexit, nie mając planu, jak go przeprowadzić. Wobec rosnącego ryzyka wyjścia Wlk. Brytanii z UE bez żadnej umowy, w Londynie i Brukseli zaczęła się już bowiem gra o obwinienie drugiej strony o nachodzący chaos gospodarczy w Wlk. Brytanii. I twarde przypomnienie przez Tuska, że winni są brytyjscy politycy, wywołało tak wielkie poruszenie w mediach, że bodaj także dlatego po jego dzisiejszym spotkaniu z May nie było wspólnych wypowiedzi dla prasy. A po rozmowach May z szefem Komisji Europejskiej Jeanem-Claude’em Junckerem wydano tylko pisemne oświadczenie. - Podniosłam sprawę tej wypowiedzi [o piekle], która nie była pomocna i wywołała powszechną konsternację - powiedziała May po spotkaniu z Tuskiem. A ten napisał na Twitterze - "wciąż nie widać przełomu, rozmowy będą kontynuowane". Głównym powodem pata co do brexitu, który jest planowany na 29 marca, pozostaje irlandzki "bezpiecznik" (backstop) skazujący Brytyjczyków na unię celną z UE oraz wprowadzający nieco odrębny status Irlandii Płn. w ramach Wlk. Brytanii (m.in. co do respektowania unijnych standardów) aż do czasu znalezienia innego sposobu na uniknięcie wszelkich kontroli granicznych między unijną Irlandią oraz brytyjską Irlandią Płn. W zeszłym tygodniu premier May oficjalnie dołączyła do twardych brexitowców w swej partii torysowskiej, którzy żądają odgórnego ograniczenia "bezpiecznika" w czasie (np. do pięciu lat), zapewnienia Londynowi klauzuli prawa do porzucenia "bezpiecznika" po określonym czasie, a najlepiej podmienienie go w umowie brexitowej na niesprecyzowane "inne rozwiązania" co do granicy wewnątrzirlandzkiej. Cała Unia za Irlandią May powtórzyła dziś w Brukseli postulat "prawnie wiążących zmian" w bezpieczniku, ale Juncker - tu obyło się bez zaskoczeń - powtórzył, że nie ma mowy o renegocjowaniu projektu umowy brexitowej uzgodnionego już w listopadzie 2018 r. Natomiast Bruksela przypomniała, że jest gotowa na zmiany, w dołączonej do tej umowy, "deklaracji politycznej" o przyszłych relacjach między Unią i Wlk. Brytanią. W oświadczeniu po spotkaniu May i Junckera przekazano, że szef Komisji Europejskiej wyraził gotowość do dodania nowych zapisów o większych ambicjach "co do zawartości i tempa" w kwestii pobrexitowych rokowań o stosunkach między Unią i Brytyjczykami. - Nie można wykluczyć jakiegoś protokołu dołączonego do umowy rozwodowej czy też zapisów w "deklaracji politycznej", które np. wyznaczałyby kalendarz rozmów, jak zastąpić lub uniknąć zastosowania "bezpiecznika" w przyszłości. Ale na pewno bez żadnego odgórnego limitu czasowego - wyjaśnia nam rozmówca w instytucjach UE zaangażowany w sprawy brexitu. Ponadto w Brukseli zapewniają, że - mimo niedawnych prasowych rozważań ministra Jacka Czaputowicza o pięcioletnim "bezpieczniku" - podczas formalnych rozmów żaden z krajów Unii nigdy nie wysunął postulatu ograniczenie gwarancji dla Irlandii. - "Bezpiecznik" to nie jest żaden "wymysł brukselskich eurokratów", lecz solidne stanowisko wszystkich krajów Unii poza Brytyjczykami. Dlatego możemy go tak stanowczo bronić - mówi nam wysoki urzędnik UE. Unia już wcześniej dawała Londynowi pisemne polityczne zapewnienia, że "bezpiecznik" jest tylko rozwiązaniem tymczasowym i Bruksela też chciałby zastąpić go czymś lepszym (do wynegocjowaniu już po brexicie). Tusk i Juncker w styczniu wystosowali nawet do May oficjalne pismo z takim przesłaniem. - A ludzie May zapewniali, że to pismo wystarczy do przepchnięcia umowy przez Izbę Gmin. Ale May przegrała to głosowanie z kretesem. Wiarygodność jej prognoz politycznych co do własnego parlamentu? Wynik głosowania mówi sam za siebie - mówi jeden z naszych rozmówców w Brukseli. Czas do końca lutego Jednak Juncker i May zdecydowali, że brexitowe zespoły negocjacyjne UE i Wlk. Brytanii wracają do pracy, by do końca lutego znaleźć wyjście z impasu. Ustalono, że May i Juncker mają ponownie spotkać się w Brukseli przed końcem miesiąca, a wcześniej brytyjska premier będzie miała okazję porozmawiać z przywódcami pozostałych krajów Unii przy okazji szczytu UE z krajami arabskimi w Szarm el-Szejk. - Zamierzam przeprowadzić brexit na czas - tak May przekonywała dzisiaj w Brukseli, że nie zamierza prosić reszty przywódców o odroczenie daty wyjścia Brytyjczyków z UE.Na krótko przed brukselską podróżą May przywódca labourzystowskiej opozycji Jeremy Corbyn zaproponował wsparcie dla umowy brexitowej w obecnej wersji w zamian za "zmiękczenie" brexitu (m.in. poprzez zgodę na stałą unię celną UE-Londyn) w renegocjowanej "deklaracji politycznej". Niemała część postulatów Corbyna byłaby do przyjęcia dla Unii. Jednak premier May na razie nie jest gotowa do szukania ponadpartyjnej koalicji brexitowej kosztem gwałtownego konfliktu z najbardziej antyunijnym skrzydłem we własnej partii.