Zazwyczaj, jeśli petycja zgromadzi 100 tys. podpisów, Izba Gmin wspomina o niej w debacie. Nie ma to żadnego wpływu na kształtowanie strategii rządu, ale jest ważnym wskaźnikiem społecznych nastrojów - w tym przypadku wokół brexitu. Ta petycja jest niezwykła z dwóch powodów - olbrzymiej liczby sygnatariuszy i kontrowersji, jakie wywołałaby jednostronna kasacja art. 50 Traktatu Lizbońskiego, który reguluje zasady wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Został on uruchomiony dwa lata temu. Według komentatorów, mogłoby to tego dojść tylko w przypadku wykluczenia wszystkich innych alternatyw i gdyby rząd doszedł do wniosku, że pozostanie kraju we Wspólnocie jest lepszym wyjściem niż opuszczenie jej bez porozumienia. Wszystkie raporty dotyczące tego scenariusza nie postawiają złudzeń - Brytyjczycy będą biedniejsi zrywając z unią bez umowy. Unieważnienie brexitu byłoby ostatnią deską ratunku przed tak twardym lądowaniem. To jednak ewentualność bardzo odległa - podkreśla korespondent RMF FM Bogdan Frymorgen. Zanim mogłaby zostać wzięta pod uwagę, Izba Gmin musiałby odrzucić nawet propozycję zorganizowania drugiego referendum i przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Ponieważ za brexitem zagłosowało 17 i pół milionów Brytyjczyków, taka decyzja wywołałaby niewyobrażalny wręcz w skutkach kryzys polityczny, konstytucyjny i społeczny.