Tuż po wyskoczeniu z niewielkiego samolotu 33-letni spadochroniarz został uderzony w głowę lewym skrzydłem maszyny. Mężczyzna stracił przytomność i na dodatek z ogromną siłą uderzył jeszcze w dwóch innych skoczków, którzy jednak - mimo licznych złamań - wylądowali na ziemi. Spadochron, który automatycznie rozwinął się na plecach nieprzytomnego 33-latka sprawił, że on także bezpiecznie opadł na ziemię, jednak zmarł wkrótce na skutek obrażeń, które odniósł po kolizji z samolotem. Policja wszczęła śledztwo przeciwko pilotowi, gdyż uważa, że to jego błąd spowodował tragiczny w skutkach wypadek. Pilot twierdzi jednak, że jest niewinny, bo - jak przekonuje - manewry, które wykonał po opuszczeniu przez skoczków samolotu, były zgodne z przyjętymi standardami.