Skandale korupcyjne i gospodarcze postawiły w 2005 roku w bardzo trudnej sytuacji rząd ówczesnego prezydenta Luiza Inacio Luli da Silvy. Usunął on wówczas ze stanowisk trzech swoich ministrów i wielu współpracowników wywodzących się z Partii Pracujących (PT). Lula oświadczył, że nadużyli jego zaufania i określił to jako "zdradę" ze strony działaczy własnej partii. Wprowadził też do gabinetu wielu polityków nie związanych z PT. Wśród oskarżonych jest niegdyś bardzo wpływowy szef gabinetu prezydenta, Jose Dirceu. Dwaj pozostali byli członkowie najwyższych władz to były skarbnik PT Delubio Soares i były przewodniczący ugrupowania Jose Genoino. Brazylijskie media nie przewidują, aby proces mógł poważnie zaszkodzić obecnemu rządowi, powołanemu w wyniku wyborów prezydenckich z 2010 roku. Najbliższa współpracownica Luli, obecna prezydent Dilma Rousseff, nie powołała bowiem do swojej administracji ani jednej z osób zamieszanych w skandale korupcyjne. Swój sukces wyborczy Rousseff zawdzięcza głównie wydatnej poprawie warunków życia Brazylijczyków w ciągu dwóch kadencji prezydenta Luli. W czasie jego rządów ze strefy ubóstwa do najniższych warstw klasy średniej przeszło 40 milionów ludzi - twierdzi ekspert Instytutu Analiz z Sao Paulo, Alberto Almeida. Według portalu internetowego hiszpańskojęzycznej sekcji BBC, "jeśli oskarżeni zostaną skazani, będzie to oznaczało, że brazylijskie instytucje sprawujące kontrolę nad życiem publicznym, rzeczywiście kontrolują władzę wykonawczą".