O decyzji Luli da Silvy poinformował przed więzieniem w Kurytybie, gdzie były prezydent odbywa karę, przywódca Partii Pracujących senator Gleisi Hoffman. List od byłego prezydenta odczytał jego zwolennikom zgromadzonym przed więzieniem jeden z założycieli PT Luiz Eduardo Greenhalgh. "Człowiek może być niesłusznie uwięziony, ale nie jego idee. Jesteśmy milionami Luli, a od dzisiaj Fernando Haddad będzie Lulą dla milionów Brazylijczyków" - napisał Lula da Silva. Lula - były dwukrotny lewicowy prezydent w latach 2003-2010 - odbywa karę 12 lat więzienia za korupcję, m.in. przyjęcie od firmy budowlanej łapówki w postaci apartamentu. Do tej pory w sondażach przedwyborczych miał najwyższe poparcie - od 30 do 36 procent. Jednak obserwatorzy wskazują, że jego kandydatura od początku nie miała szans, bowiem prawo brazylijskie zabrania kandydowania w wyborach osobom skazanym, których wyrok został podtrzymany, mimo apelacji. Poparcie dla 55-letniego Haddada, według ostatnich sondaży, rośnie, ale daleko mu do popularności Luli i obecnie znajduje się daleko za rywalami. Haddad miał początkowo wystartować u boku Luli jako kandydat na wiceprezydenta. Liczy on, że z poparciem Luli jego szanse na prezydenturę znacznie wzrosną. Jako kandydatka na wiceprezydenta wystąpi u jego boku Manuela D'Avila, członkini Komunistycznej Partii Brazylii (PCdoB). Populistyczny prawicowy polityk Jair Bolsonaro, który na wiecu wyborczym w mieście Juiz de Fora został zaatakowany przez nożownika i doznał poważnych ran, wciąż zajmuje jedno z czołowych miejsc w sondażach. Według słów jego syna, jest jednak mało prawdopodobne, by wznowił on kampanię przed pierwszą turą wyborów. Według komunikatu lekarskiego potrzebna będzie jeszcze jedna poważna operacja. Wybory prezydenckie odbędą się 7 października. Druga tura - jeśli będzie potrzebna - zaplanowana jest na 28 października.