Pięciu zakapturzonych napastników zaatakowało farmę położoną na brzegu rzeki Parana, stanowiącej granicę między Paragwajem a Brazylią. Posiadłość należała do mężczyzny, znanego policji pod pseudonimem "Polaco", a większość zabitych to członkowie jego rodziny. Funkcjonariusze nadal badają motywy masakry, jednak według wszelkiego prawdopodobieństwa, były to porachunki gangów narkotykowych. Wstępne śledztwo wykazało, że "Polaco" miał u rywali niespłacony dług opiewający na około 2 tys. dol. Carlos Augusto Durans z brazylijskiej policji twierdzi, że napastnicy przybyli łodzią z Paragwaju. Prawdopodobnie tam też wrócili po zakończeniu akcji. Obławę na nich prowadzą służby porządkowe po obu stronach granicy.