Podczas konferencji prasowej Barackowi Obamie towarzyszyli rodzice żołnierza. Po przejęciu go przez siły amerykańskie został umieszczony w szpitalu w amerykańskiej bazie lotniczej Bagram pod Kabulem. Przed powrotem do USA trafi jeszcze do amerykańskiego szpitala wojskowego w niemieckim Landshut. Według amerykańskich źródeł wojskowych, Bergdahl jest w dobrej kondycji. Uwolnienie żołnierza wynegocjowano w trakcie wielomiesięcznych rokowań, jakie prowadzono z talibami za pośrednictwem Kataru. W zamian strona amerykańska przekazała Katarowi pięciu talibów więzionych w Guantanamo. Obama powiedział, że USA mają obowiązek sprowadzić do domu każdego swojego żołnierza, który dostał się do niewoli. Możliwość uwolnienia pojawiła się nieoczekiwanie Prezydent poinformował, że pięciu talibów wypuszczonych z więzienia w Guantanamo jest już w drodze do Kataru. Podkreślił, że władze tego kraju zagwarantowały podjęcie środków bezpieczeństwa, które zapewnią, że talibowie ci nie będą stanowić zagrożenia dla USA. Ojciec żołnierza, Robert Bergdahl, podziękował wszystkim, którzy pomogli w uwolnieniu jego syna. Zasugerował, że Bowe ma kłopoty ze zrozumieniem angielskiego. Tymczasem dwaj prominentni republikańscy kongresmeni, James Inhofe i Howard McKeon, ostrzegli, że wymiana pięciu talibów na amerykańskiego żołnierza może mieć negatywne skutki dla sił zbrojnych USA i dla wszystkich Amerykanów. "Terroryści otrzymali teraz zachętę, by brać do niewoli Amerykanów" - napisali we wspólnym oświadczeniu Inhofe i McKeon. Zarzucili oni także rządowi, że złamał prawo, gdyż zgodnie z przepisami Kongres powinien zostać powiadomiony o wymianie na co najmniej 30 dni przed jej dokonaniem, a w przypadku Bergdahla nastąpiło to już po fakcie. Przedstawiciel administracji waszyngtońskiej powiedział dziennikowi "Washington Post", że rzeczywiście tak było, ale - jak dodał - możliwość uwolnienia Bergdahla pojawiła się tak nieoczekiwanie, że należało działać bardzo szybko.