Soboty i niedziele 53-letni Giuseppe Puglisi poświęcał na pracę w wolontariacie w siedzibie Czerwonego Krzyża w miejscowości Cermenate koło Como, która znana jest jako teren działalności kalabryjskiej mafii 'ndranghety. Jej gangi przeniosły się między innymi do Lombardii i tam przeniknęły do struktur biznesu. Na nowym terytorium mafiosi kontynuują też tradycyjną przestępczą działalność, przede wszystkim wymuszanie haraczy i zastraszanie. W miasteczku Cermenate w ostatnich trzech latach zanotowano 400 takich przypadków. Tam również z wielkim oddaniem pracował jako ochotnik w pogotowiu Giuseppe Puglisi, znany w świecie przestępczym pod pseudonimem Melangiana szef lokalnego gangu mafii z Kalabrii, najpotężniejszej we Włoszech. W tygodniu jeździł do pracy do Szwajcarii, gdzie był zatrudniony jako spawacz. Była to zapewne "przykrywka" dla jego przestępczej działalności, podobnie być może, jak i wolontariat. Według śledczych boss zdobywał w ten sposób uznanie i poparcie mieszkańców, nieświadomych tego, kim jest. Aresztowany został wraz z 40 innymi mafiosami, co wywołało szok w filii Czerwonego Krzyża. Nikomu, jak zapewniono, nie przyszłoby nawet do głowy, że człowiek tak bardzo szanowany i pełen poświęcenia może prowadzić podwójne życie. Złożył niezbędne oświadczenie o niekaralności, by móc jeździć w karetce pogotowia i posługiwać się defibrylatorem. Ratował ofiary wypadków i ludzi po zawałach. Spełniał- wyjaśnił Czerwony Krzyż- wszystkie warunki , by wchodzić w skład ekipy ratunkowej. Nie przejawiał też, mówią współpracownicy, żadnych niebezpiecznych cech. Dopiero po jego zatrzymaniu okazało się, że już wcześniej był aresztowany i skazany przez sądy dwóch instancji za przynależność do mafii i handel narkotykami. Z zarzutów, jak niegdyś także wielu innych kalabryjskich mafiosów, oczyścił go Sąd Najwyższy. Szef oddziału Czerwonego Krzyża z Cermenate Danilo Fasola , cytowany przez dziennik "Corriere della Sera" zapytał : "Co mamy robić, żyć w klimacie podejrzeń?". - U nas zachowywał się dobrze, nigdy nie było z nim problemów - zapewnił. Przełożeni byłego już wolontariusza wyjaśnili, że zawsze proszą prokuraturę o sprawdzenie wiarygodności składanych deklaracji niekaralności, ale nigdy nie otrzymują od niej odpowiedzi.