- Prawie 13 lat temu amerykańskie kierownictwo doprowadziło do końca wojny w Bośni i podpisania w Dayton układu pokojowego. Jeśli nie chcemy pogrążyć się w kolejnym kryzysie, potrzebna jest jedność transatlantycka, tak jak w 1995 roku. Nadszedł czas poświęcenia Bośni uwagi, jeśli nie chcemy, aby sprawy zaszły za daleko. Teraz powinniśmy już znać ich cenę - zapowiedzieli. Holbrooke, były zastępca sekretarza stanu USA ds. europejskich negocjował układ z Dayton, kończący wojnę w Bośni i Hercegowinie (BiH), a Ashdown był w tym kraju wysokim przedstawicielem wspólnoty międzynarodowej w latach 2002-2006. Zgodnie z układem z Dayton BiH została podzielona na dwie autonomiczne "jednostki państwowe": federację muzułmańsko- chorwacką i Republikę Serbską. Koegzystowały one w niełatwym sojuszu przy słabym centralnym rządzie w Sarajewie. Animozje wzrosły, gdy do władzy po wyborach parlamentarnych w 2006 roku doszli rywalizujący politycy: przewodniczący trzyosobowego Prezydium BiH Haris Silajdżić i premier Republiki Serbskiej Milorad Dodik. - Dodik utrzymuje, że szanuje Dayton, a Silajdżić chce jego rewizji. Obydwaj jednak naruszają podstawową zasadę: system federacyjny w ramach jednego państwa. U podstaw obecnego kryzysu w Bośni leżą toksyczne relacje pomiędzy przywódcami. W rezultacie tych animozji ożyły dawne podejrzenia i obawy, które rozpoczęły wojnę w 1992 roku - ostrzegli Holbrooke i Ashdown. Obydwaj dyplomaci są zdania, że można uniknąć rozpadu BiH, jeśli UE zda sobie sprawę z zagrożeń, a nowa amerykańska administracja aktywnie zaangażuje się w ochronę tego państwa. - Unia Europejska sama osłabiła swe wpływy w Bośni, lecz także dokonało tego biuro wysokiego przedstawiciela. Zmniejszyła się również liczebność międzynarodowych sił militarnych, w grę wchodzą więc te czynniki, które były motorem postępu w Bośni od czasów Dayton - uważają Holbrooke i Ashdown.