Premier osobiście zadzwonił do studia komercyjnej telewizji, w której odbywała się dyskusja zwolenników i przeciwników inwestycji, i powiedział: "Moja rekomendacja dla naszych zwolenników brzmi: głosować na nie. Powiem dobitnie: nie, nie, nie!". Jednocześnie Borysow przypomniał, że rząd opowiada się za rozbudową istniejącej elektrowni atomowej w Kozłoduju nad Dunajem i za przedłużeniem pracy działających tam obecnie dwóch reaktorów o łącznej mocy 2 tys. megawatów. Referendum w sprawie przyszłości energetyki jądrowej w Bułgarii odbędzie się 27 stycznia, z inicjatywy opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej, która w tym celu zebrała ponad pół miliona podpisów. Była to reakcja na decyzję centroprawicowego rządu Borysowa z marca 2012 r. o rezygnacji z budowy nowej elektrowni w Belene nad Dunajem z powodu zbyt wysokich kosztów. Pytanie, na które mają w plebiscycie odpowiedzieć Bułgarzy, brzmi: "Czy aprobujesz rozwój energetyki jądrowej w Bułgarii poprzez budowę nowej elektrowni atomowej?". Sprawą interpretacji jest, czy ewentualna pozytywna odpowiedź będzie dotyczyć tylko siłowni w Belene czy również powstania nowego reaktora w Kozłoduju. Według niedzielnej wypowiedzi Borysowa dotyczy ona wyłącznie nowej siłowni. Referendum będzie ważne, jeżeli weźmie w nim udział co najmniej taka sama liczba osób, jak w ostatnich wyborach parlamentarnych w lipcu 2009 r., czyli 4,35 mln, a wiążące, gdy 50 proc. plus jeden głosujący da pozytywną lub negatywną odpowiedź. Jest mało prawdopodobne, by tak dużo wyborców poszło do urn pod koniec stycznia. Według ostatnich sondaży około 55 proc. Bułgarów aprobuje rozwój energetyki atomowej. Przed awarią w Fukushimie w Japonii w 2011 roku poparcie wynosiło około 70 proc. Analitycy w Sofii postrzegają referendum jako generalną próbę sił przed wyborami parlamentarnymi, które mają odbyć się w połowie roku. Ostatnie badania wskazują na wyrównanie sił między rządzącą centroprawicową partią GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) a opozycyjną lewicą. Według analityków Borysow, zdając sobie sprawę, że referendum będzie nieważne, nie chce stać po przegranej stronie. Dotychczas jego partia opowiadała się za pozytywną odpowiedzią.