Boris Johnson w swoim manifeście podkreślał, że Wielka Brytania nie powinna płacić ani centa za dostęp do unijnego rynku, ponadto ani słowem nie wspomniał o okresie przejściowym po marcu 2019 roku. Johnson bardzo mocno krytykuje brukselskich urzędników i wzywa do obrania ostrego kursu podczas kolejnych rund negocjacji. Tymczasem Theresa May przygotowuje piątkową przemowę, podczas której ma wyrazić gotowość do kompromisu z Unią Europejską, poprzeć okres przejściowy, jak i zasygnalizować możliwość płacenia za dostęp do wspólnego rynku. Boris Johnson, który w 2016 roku agitował za wyjściem z UE, opowiada się więc za "twardym" brexitem, a Theresa May, która była za pozostaniem we wspólnocie, skłania się ku "miękkiemu" brexitowi. "Świadomie prowokuje May" Artykuł szefa MSZ został bardzo źle przyjęty przez dużą część konserwatystów. Odebrano go jako skrajną nielojalność i chęć objęcia przywództwa w partii. Jak czytamy w "Guardianie", wielu polityków domaga się od May dymisji Johnsona. "To haniebne zachowanie. Nie pisze się czegoś takiego bez konsultacji z premierem. Kompletna abdykacja z odpowiedzialności. Panu Johnsonowi chodzi tylko o pana Johnsona, a nie o interes tego kraju czy rządu" - powiedział gazecie jeden z byłych konserwatywnych ministrów. Jak twierdzi, May "oczywiście" powinna natychmiast zdymisjonować Johnsona. "Świadomie prowokuje May, żeby go zwolniła, ale najgorsze jest to, że jej pozycja jest tak żenująco słaba, iż tego nie zrobi. Mamy więc rząd w stanie wojny dotyczącej najważniejszej dla państwa sprawy" - to z kolei opinie jednego z obecnych parlamentarzystów (obie anonimowe). Sir David Norgrove, szef brytyjskiego biura statystycznego, oznajmił, że jest "zaskoczony i rozczarowany" tym, że Boris Johnson w swoim tekście poinformował, iż Wielka Brytania zyska na wyjściu z UE 350 milionów funtów tygodniowo. Zdaniem Norgrove'a, to nieprawdziwe dane. Część konserwatystów poparła jednak wizję brexitu przedstawioną w tekście Johnsona m.in. Michael Gove czy Jacob Rees-Mogg. Artykuł szefa MSZ odczytuje się jako próbę konsolidacji konserwatystów chcących "twardego" brexitu oraz wywarcie presji na May, by nie ustępowała Brukseli w żadnym aspekcie. Przedstawiciele Therey May oświadczyli, że Boris Johnson nie zostanie zdymisjonowany. (mim)