Brytyjski rząd uważa, że parcie Brukseli do rygorystycznego przestrzegania punktów dotyczących Irlandii Północnej podsyca napięcia na wyspie - znów dochodzi tam do aktów przemocy. O sprawie informuje brytyjski "Guardian". Poniedziałkowe propozycje Komisji Europejskiej zostały ocenione przez Downing Street jako "niewystarczające". Unioniści niezadowoleni Wyjaśnijmy, że w myśl podpisanej przez Borisa Johnsona w 2019 roku umowy Irlandia Północna w praktyce jest częścią wspólnego rynku UE i podlega zasadom unijnym np. dotyczącym bezpieczeństwa żywności czy leków. W negocjacjach priorytetem bowiem było to, by nie zagrozić porozumieniu pokojowemu w Irlandii. Londyn i Bruksela chciały za wszelką cenę uniknąć przywracania "twardej" granicy między należącą do UE Irlandią a będącą częścią Zjednoczonego Królestwa - Irlandią Północną. Towary mają więc być kontrolowane w północnoirlandzkich portach, co w praktyce ustanawia granicę między UE a Wielką Brytanią na Morzu Irlandzkim. To nie podoba się północnoirlandzkim unionistom, którzy chcą, by Irlandia Północna była traktowana tak samo jak reszta Zjednoczonego Królestwa. Afera kiełbasiana Spór o protokół północnoirlandzki ilustruje się często przykładem... kiełbasy. UE nie dopuszcza powiem sprowadzania schłodzonego mięsa spoza Wspólnoty. Teoretycznie więc do Irlandii Północnej od 1 stycznia 2021 nie wolno wwozić brytyjskich kiełbasek. Tyle że okres karencji, kiedy te zasady jeszcze nie obowiązują, wydłużono do 30 września. Trwa przeciąganie liny między Brukselą a Londynem. Bruksela przedkłada propozycje dotyczące implementacji protokołu północnoirlandzkiego, brytyjski rząd natomiast otwarcie domaga się renegocjacji umowy "brexitowej". Tu Bruksela odpowiada stanowczym "nie". David Frost, minister odpowiedzialny za brexit, zagroził uruchomieniem artykułu 16., co prowadziłoby do zawieszenia części umowy. Tyle że Bruksela mogłaby to zakwestionować w międzynarodowym arbitrażu - wówczas Wielkiej Brytanii groziłyby kary finansowe. (mim)