- W chwili ostrzału była przy nim tylko ochrona gruzińska. Ochrona polska w pewnym momencie miała ograniczony dostęp do pana prezydenta. To jest niedopuszczalne - zaznaczył Janicki. - Pracuję 22 lata w firmie. Nie znam takiej delegacji, podczas której jakikolwiek pojazd wyprzedza samochód prezydencki - podkreślił Janicki. Podczas incydentu kolumnę prezydencką z Lechem Kaczyńskim wyprzedził pojazd wiozący dziennikarzy. - Obrazy, które zobaczyłem w mediach były zupełnie inne od tego, jak to miało wyglądać - podkreślił Janicki. Jednocześnie dodał, że o wszystkim był bezpośrednio informowany telefonicznie. - Nie mam żalu do pana prezydenta, żałuję tylko, że pewne rzeczy nie były z nami konsultowane - mówił Janicki. Szef Biura Ochrony Rządu, gen. bryg. Marian Janicki polecił wszcząć w BOR postępowanie wyjaśniające w sprawie okoliczności niedzielnego incydentu w Gruzji z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Postępowanie na pewno odpowie na wiele pytań: dlaczego tam pojechali, dlaczego wcześniej to nie było ustalone, kto decydował - tego będę chciał się dowiedzieć - powiedział Janicki w TVN24. Szef BOR, odpowiadając na pytanie, czy w meldunku złożonym przez funkcjonariuszy BOR, którzy byli w Gruzji, skarżą się oni na to jak wyglądała wizyta, odpowiedział: "tak, skarżą się". Według informacji podanych przez Janickiego, "samochód polskiej ochrony w pewnym momencie został praktycznie 300 metrów" za samochodem prezydenta. Zdaniem generała niedopuszczalne było również wyprzedzenie kolumny wozów przez auto wiozące dziennikarzy. - Będziemy analizować każdy fragment wizyty - zapewnił szef BOR. Dodał, że żałuje, iż "pewne sprawy podczas tej wizyty nie były z nami konsultowane". Okoliczności incydentu w Gruzji bada również Prokuratura Okręgowa w Warszawie. W niedzielę po południu w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. W pobliżu rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Kolumna samochodów miała jechać z lotniska w Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. Po incydencie prezydenci wrócili bezpiecznie do Tbilisi.