Umar Patek w 2002 roku skonstruował śmiercionośne ładunki dla islamskiej organizacji Dżama’a Islamijja powiązanej z Al-Kaidą. W wyniku serii eksplozji w kurorcie Kuta 12 października zginęły 202 osoby oraz dwaj zamachowcy-samobójcy. Najwięcej ofiar stanowili turyści z Australii (88). Zginęła również polska dziennikarka Beata Pawlak. Ponad 200 osób zostało rannych. W 2008 r. wykonano wyrok śmierci na trzech terrorystach odpowiedzialnych za koordynację i dokonanie ataków: Amrozim Nurhasyim, Alim Gufronie oraz Imamowi Samudrze. Umar Patek z kolei, przez lata uciekał przed wymiarem sprawiedliwości. Ostatecznie jednak w styczniu 2011 r. amerykańska jednostka Navy SEAL zatrzymała go w wiosce Abbotttabad w Pakistanie - dokładnie w tej samej, w której parę miesięcy później zastrzelono Osmę bin Ladena. Po przechwyceniu Patek został deportowany do Indonezji. Prokuratura domagała się dla niego dożywocia, ale ponieważ zamachowiec "okazał skruchę", sąd wydał wyrok 20 lat pozbawienia wolności. Podczas procesu wykazano powiązania Pateka z zamachami bombowymi w Dżakarcie z 2000 r. Wówczas zginęło 19 osób. Wychodzi na wolność, bo "przeszedł zmiany" Po 10 latach od wyroku skazującego, 52-letni dziś Umar Patek wyszedł na wolność. Było to możliwe dzięki amnestii, która jest przyznawana więźniom co roku z okazji dnia niepodległości Indonezji 17 sierpnia. Rzeczniczka ministerstwa sprawiedliwości i praw człowieka Rika Parianti cytowana przez agencję AFP stwierdziła, że w ciągu ostatnich 10 lat skazany "przeszedł zmiany". - Najważniejsze jest to, że przysiągł wierność unitarnemu państwu Republiki Indonezji - dodała. Do 2030 r. Patek ma uczestniczyć w tzw. "programie mentorskim". Jeśli do tego czasu naruszy warunki zwolnienia - wróci do celi. Tak przynajmniej twierdzi indonezyjskie ministerstwo. "Ten człowiek odzyskał swoje życie" Przerażeni decyzją sądu i indyjskich władz są poszkodowani w zamachach z 2002 r. - Moje życie zmieniło się na zawsze. Chciałbym zawsze czuć się bezpiecznie, ale teraz tak nie jest - powiedział w rozmowie z BBC Andrew Csabi. Australijczyk na własne oczy widział, jak jego przyjaciele ginęli w wyniku eksplozji. Sam został poważnie ranny - amputowano mu lewą nogę powyżej kolana, stracił też część prawej stopy. - Ten człowiek odzyskał swoje życie. Wielu z nas tego nie doświadczy - dodał Jan Laczynski. W zamachach Australijczyk stracił pięcioro przyjaciół. - To przerażające, to straszne, to złe - podsumował. Głos w sprawie zabrał również premier Australii Anthony Albanese. - Myślę, że będzie to bardzo trudny dzień dla wszystkich Australijczyków. Myślami jestem z rodzinami tych, którzy zostali zabici i ranni w zamachach bomobwych na Bali - powiedział.