Rosyjski samolot zbombardował w niedzielę wieczorem cywilne lotnisko międzynarodowe pod Tbilisi - podało gruzińskie MSW. Rosja - jak donosi AFP - zaprzecza tym doniesieniom i nazywa je "dezinformacją". Bombardowanie nastąpiło o godz. 19.00 czasu miejscowego (17.00 czasu polskiego), na kilka godzin przed planowanym przylotem do stolicy Gruzji szefa francuskiej dyplomacji Bernarda Kouchnera - potwierdzili świadkowie, w tym obecny na miejscu korespondent agencji AFP. Samolot leciał bardzo nisko, bomby spadły 200 metrów od pasa startowego. Gruzińska telewizja Rustawi-2 podała, że międzynarodowe lotnisko funkcjonuje normalnie i nie przewiduje się anulowania lotów. Podczas tego samego nalotu rosyjskie samoloty zrzuciły bomby na lotnisko wojskowe i leżące przy nim zakłady, oddalone o kilkanaście kilometrów od międzynarodowego dworca lotniczego w Tbilisi. Celem ataku, jak się wydaje, był hangar wojskowego lotniska - kilka bomb spadło w pobliżu. Podczas nalotu hangar ani żadne zabudowania nie zostały uszkodzone. Według władz gruzińskich to samo lotnisko wojskowe było celem rosyjskiego nalotu w niedzielę rano. Sekretarz gruzińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander (Kacha) Lomaja informował, że około 5.00 rano czasu lokalnego (03.00 nad ranem czasu polskiego) "rosyjskie samoloty" zrzuciły "kilka bomb" na lotnisko wojskowe. W porannym nalocie nikt nie ucierpiał, lekko uszkodzone zostały tylko pasy startowe wojskowego lotniska. Rosyjskie wojska zmierzają w kierunku miasta Gori - alarmuje szef gruzińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Gori to miasto, położone zaledwie 65 kilometrów na północny-zachód od stolicy Gruzji, Tbilisi. Będziemy bronić Gori - zapewnił Aleksander Lomaia. Tymczasem jeszcze dzisiaj gen. Nogowicyn na konferencji prasowej zapewniał, jak podała agencja ITAR-TASS, że rosyjskie wojska nie planują wychodzić poza granice Południowej Osetii. - Nie planujemy wkraczać na terytorium Gruzji, poza te granice, za które odpowiadają siły pokojowe - powiedział. - Musimy wyzwolic Cchinwali, zorganizować korytarz humanitarny dla uchodźców i ewakuacji rannych. Brytyjski analityk do spraw Rosji Aleksander Niekrasow mówi, że jeśli te doniesienia - okażą się prawdziwe - zachód może zmienić podejście do konfliktu. Jeśli oddziały rosyjskie wkroczyły na terytorium Gruzji właściwej - to mamy wojnę na pełną skalę - a sytuacja zmienia się całkowicie. Myślę, że wtedy inne kraje, Unia Europejska, a także ONZ i NATO będą musiały zmienić swoją postawę wobec konfliktu. Rosja rozpoczęła też operację, której celem jest przejęcie wąwozu Kodori. To jedyny do tej pory kontrolowany przez Gruzję fragment Abchazji. Rosjanie ślą w ten rejon swoich żołnierzy i artylerię. Na rosyjską pomoc liczy samozwańczy rząd Abchazji, który zmobilizował rezerwistów i wysyła do wąwozu około tysiąca żołnierzy. Co może oznaczać wysłanie żołnierzy w tamten rejon, zapytaliśmy pułkownika Andrzeja Bekiera, jednego z obserwatorów ONZ w Gruzji: Władze w Tbilisi poinformowały, że trwa też bombardowanie miasta Zugdidi na zachodzie Gruzji, przy granicy z Abchazją. Wcześniej Rosja zwróciła się do ONZ o wycofanie z tego regionu obserwatorów. Rosjanie potwierdzili, że częściowo przejęli kontrolę nad stolicą separatystycznej Osetii Południowej Cchinwali. Moskwa twierdzi jednak, że Gruzini - choć zadeklarowali wycofanie z miasta - wciąż mają w pobliżu prawie 7,5 tysiąca żołnierzy, sto czołgów i stanowiska artyleryjskie. Przez cały czas dochodzą do nas sprzeczne informacje w sprawie blokady portów. Moskwa zaprzecza - twierdzi, że jej okręty nie blokują transportów ropy w gruzińskim porcie Poti nad Morzem Czarnym. Zastrzegają sobie jedynie prawo kontrolowania wszystkich statków. Ukraina ostrzegła rosyjską Flotę Czarnomorską przed mieszaniem się w konflikt gruzińsko-osetyński. Okręty wojenne floty, które podpłynęły do wybrzeży Gruzji na Morzu Czarnym mają swoją bazę w ukraińskim Sewastopolu. Władze w Kijowie zagroziły, że mogą zabronić im powrotu do bazy, jeśli włączą się w konflikt. Więcej na ten temat: Wcześnie rano trzy rosyjskie bomby zostały zrzucone na wojskowe lotnisko pod Tbilisi. Na szczęście nie było ofiar. Strzały - według agencji Reutera - słychać było też w samej gruzińskiej stolicy. MSW obawia się, że Rosja szykuje się do ataku na miasto. Okręty rosyjskiej marynarki wojennej przybyły do Oczamczyry, portu w Abchazji. Desant Rosjan w Abchazji oznacza dla Gruzinów walkę na dwa fronty. Od wczoraj w Gruzji obowiązuje stan wojenny. Stany Zjednoczone ostrzegają Rosję Amerykanie sugerują, że dalsze zaostrzanie gruzińskiego konfliktu przez Rosjan może mieć poważne konsekwencje dyplomatyczne. Jeden z doradców prezydenta Busha do spraw bezpieczeństwa powiedział wprost, że ta sytuacja może mieć znaczący wpływ na relacje rosyjsko-amerykańskie i to na długi czas. Powtórzył, że działania Moskwy są nieproporcjonalne i prowadzą do eskalacji tego konfliktu. To pierwsza tak zdecydowana wypowiedź amerykańskiej administracji, która staje w obronie swojego sojusznika, czyli Gruzji. Wcześniej były tylko apele i mniej lub bardziej wyraźne sugestie po czyjej stronie opowiada się Waszyngton. Przy tej okazji Amerykanie po raz kolejny wezwali Rosję do natychmiastowego wstrzymania ataków. ONZ zaniepokojone konfliktem w Gruzji Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun wyraził poważne zaniepokojenie zaciekłymi walkami w Gruzji i zmartwienie poszerzającym się konfliktem. W swym oświadczeniu, wezwał walczące strony do zakończenia działań zbrojnych i pokoju. Sekretarz generalny odczuwa niepokój w związku z eskalacją wrogości w Gruzji, co doprowadziło do dużej liczby ofiar i masowych zniszczeń w Osetii Południowej oraz innych regionach Gruzji - napisano w oświadczeniu. Rada Bezpieczeństwa ONZ próbowała porozumieć się w kwestii rozejmu między walczącymi stronami, lecz negocjacje załamały się, gdy Rosja odmówiła wycofania swych wojsk z Osetii Południowej. Moskwa domagała się gwarancji, że siły gruzińskie zaprzestaną walk i wycofają z regionu, lecz sama takich gwarancji dać nie chciała. Rada Bezpieczeństwa dzisiaj ponownie zajmie się kryzysem w Osetii Południowej. Do sporu na Zakaukaziu włączyła się Polska Polska ostro wkroczyła do gry w rosyjsko-gruzińskim konflikcie. Lech Kaczyński po rozmowach z przedstawicielami rządu zaczął de facto budować front nacisku na Moskwę. Ten front tworzymy na razie z republikami nadbałtyckimi, ale prezydentowi marzy się, aby objął on całą Unię Europejską. W oświadczeniu bałtyckiej czwórki napisano między innymi, że Unia powinna przeciwstawić się szerzeniu się imperialistycznej i rewizjonistycznej polityki na wchodzie Europy, i że Rosja powinna zostać ukarana np. sankcjami wizowymi. Południowa Osetia, Abchazja są częściami Republiki Gruzji. Nic nie jest w stanie zmienić tego faktu. Działania sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej są sprzeczne z prawem międzynarodowym, są w istocie aktem agresji - mówił prezydenta Lech Kaczyński. Aby Polacy nie stali się ofiarami tej agresji, rząd pomaga naszym obywatelom, którzy znaleźli się w Gruzji wydostać się z tego kraju. W sumie z Gruzji ewakuowanych zostanie około 300 Polaków. Pierwszy konwój autokarów ze 180 osobami jest już w drodze do Erewania: Z lotniska w Erewaniu zabierze ich samolot rządowy. Nie wszyscy jednak znajdą się na pokładzie samolotu, ponieważ może on zabrać na pokład 96 pasażerów. Pozostali będą czekać na następny rejs, albo zabiorą ich z Erewania samoloty regularnych linii lotniczych.