W wybuchach zginął szef milicji w Kizlarze płk Witalij Wiediernikow - powiadomiły lokalne źródła medyczne. Według wstępnych danych został on zabity w drugiej eksplozji. Wśród ofiar śmiertelnych jest co najmniej czterech innych funkcjonariuszy milicji - powiedział przedstawiciel Komitetu Śledczego rosyjskiej prokuratury. Zamachowcy-samobójcy - O godz. 8.30 (6.30 czasu polskiego), kiedy spod budynku wydziału milicji odjeżdżał służbowy samochód, doszło do wybuchu, w którym zginęli dwaj milicjanci. Kiedy na miejsce przybyły służby śledcze i zebrał się tłum, wśród ludzi zdetonował bombę zamachowiec-samobójca - powiadomił wydział śledczy zajmujący się sprawami Dagestanu w Komitecie Śledczym rosyjskiej prokuratury. Według tego samego źródła zamachowiec był ubrany w mundur milicyjny. Szef regionalnego MSW Wiaczesław Gasanow powiedział, że również sprawcą pierwszego wybuchu był zamachowiec-samobójca, który zdetonował swój samochód, gdy mijało go milicyjne auto. Kizlar leży przy granicy z Czeczenią. Dzisiejszy wybuch to kolejny akt przemocy w Dagestanie, gdzie często dochodzi do incydentów zbrojnych, akcji rebeliantów, a także zabójstw na tle kryminalnym. W czerwcu zeszłego roku przez snajpera zabity został szef MSW Dagestanu Adilgerej Magomedtagirow. W lutym tego roku zastrzelono komendanta milicji w Machaczkale, stolicy regionu - Ahmeda Magomiedowa. W styczniu w zamachu samobójczym na posterunek milicji drogowej w Machaczkale zginęło kilku funkcjonariuszy. Dwa dni po zamachach w Moskwie W poniedziałek doszło do zamachów w moskiewskim metrze, podczas których śmierć poniosło co najmniej 39 osób, a ponad 70 zostało rannych. Ustalono już, że zamachy bombowe w Moskwie przeprowadziły terrorystki-samobójczynie. Według Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), bomby zdetonowały dwie kobiety pochodzące z Północnego Kaukazu. Eksplozje nastąpiły na dwóch stacjach w centrum Moskwy: Łubianka i Park Kultury. Według niepotwierdzonych oficjalnie informacji, na które powołuje się "Kommiersant", organy ochrony prawa mogły dysponować danymi o planowanych zamachach bombowych w metrze. Gazeta podaje, że w poniedziałek rano na różnych stacjach pod pretekstem kontroli dokumentów zatrzymywano kobiety o rysach kaukaskich. Powołując się na źródło w Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB), "Kommiersant" przekazuje, że nie wyklucza ona, iż atak na metro w Moskwie był odwetem za zastrzelenie na początku tego miesiąca w Inguszetii przez rosyjskie służby specjalne jednego z liderów kaukaskich terrorystów Aleksandra Tichomirowa, znanego też jako Said Buriacki. Zobacz nasz raport specjalny o zamachach w Moskwie Zamachy w Moskwie: Kto za tym stoi? Dołącz do dyskusji