Wojska amerykańskie ostrzeliwały i bombardowały pozycje partyzanckie wokół Tikritu, 175 km na północ od Bagdadu, i w kilku innych miejscach. W pobliżu Bakuby, 50 km na północny wschód od Bagdadu, odrzutowce i śmigłowce szturmowe zniszczyły opuszczone budynki, a także mury i drzewa wzdłuż szosy, gdzie ataki na konwoje USA były tak częste, iż żołnierze nazwali ją "Aleją RPG", czyli ręcznych granatników przeciwpancernych. Amerykańskie lotnictwo i siły lądowe już od 10 dni prowadzą w Iraku spektakularne operacje zbrojne Żelazny Młot, Bluszczowy Cyklon Jeden i Bluszczowy Cyklon Dwa. Po raz pierwszy od kwietnia, kiedy zakończyła się wojna, używają regularnie 225-kilogramowych bomb i pocisków manewrujących naprowadzanych na cel z pomocą sztucznych satelitów. Dzisiaj tuż po zapadnięciu zmierzchu stolicą Iraku wstrząsnęły silne eksplozje, związane z kolejnymi operacjami sił USA przeciwko irackim bojownikom. Według AFP, w mieście słyszano dwie serie pocisków rakietowych. Po pierwszej, składającej się z około 20 rakiet, wystrzelono kolejnych 40 pocisków. - Eksplozje stanowią kontynuację operacji Żelazny Młot, prowadzonej przez 1. Dywizję Pancerną - powiedział rzecznik wojskowy USA. Rakiety, według rzecznika, cytowanego przez AFP, "były wystrzeliwane z powietrza". Jest to odpowiedź na wzrost liczby ataków partyzanckich i zarazem demonstracja siły. Jednak brytyjski ekspert Phillip Mitchell z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych w Londynie wątpi, aby obecna kampania "zapewniła to, czego chcą Amerykanie, czyli bezpieczeństwo dla Irakijczyków i sił USA". - Jedynym rezultatem będzie to, że ludność zbliży się bardziej do prosaddamowskiej i antyamerykańskiej partyzantki (...). Istnieje niebezpieczeństwo, że tego rodzaju akcje tylko rozniecą nienawiść - powiedział Mitchell. Inny analityk, Francois Gere, dyrektor francuskiego Instytutu Dyplomacji i Obronności, oświadczył podobnie, że operacje typu "szukaj i niszcz" dobrze wyglądają w dziennikach telewizyjnych w USA, ale "nie tak walczy się z partyzantką". - To tak, jakby do opędzania się przed muchami używać młota". Aby zwalczyć partyzantkę, "trzeba mieć informacje wywiadowcze od samych Irakijczyków"; natomiast zmasowane operacje zbrojne "sprawiają, że ludzie myślą, iż mają do czynienia z brutalną armią okupacyjną" - uważa Gere. Amerykański sekretarz stanu Colin Powell oświadczył dzisiaj w wywiadzie dla CNN, że "Stany Zjednoczone chcą, aby narody Europy wiedziały, że chociaż w przeszłości mogły między nami występować rozbieżności w sprawie Iraku, to teraz przyszedł czas, by pójść naprzód". - Połączmy siły i pomóżmy Irakijczykom zbudować lepszą przyszłość (...), mamy przecież wspólny system wartości - zaapelował Powell. W drodze do Londynu, gdzie będzie towarzyszyć Bushowi, Powell spotkał się w Brukseli z szefami dyplomacji państw UE i przystępujących do Unii. Jak zapewniał po spotkaniu minister Włodzimierz Cimoszewicz, co do Iraku "widać wyraźnie gotowość państw europejskich do zaangażowania się w udzielenie poparcia temu procesowi". Jednak zapytany, co konkretnie zadeklarowały w tym względzie Francja i Niemcy, przyznał, że "takie deklaracje jednoznacznie nie padały". W Londynie tysiące przeciwników polityki USA szykowały się do środowych protestów podczas wizyty prezydenta George'a W. Busha w Wielkiej Brytanii. W Brukseli sekretarz stanu USA Colin Powell zaapelował do Europy, aby zapomniała o niedawnych sporach o wojnę z Saddamem Husajnem i pomogła odbudować Irak. We Włoszech wtorek był dniem żałoby narodowej. W rzymskiej bazylice św. Pawła za Murami przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch kard. Camillo Ruini odprawił mszę w intencji 19 Włochów, poległych w ubiegłą środę w Iraku. Cztery tysiące osób zebrało się w bazylice przy 19 trumnach, a na zewnątrz kilkanaście tysięcy uczestniczyło w uroczystościach żałobnych dzięki telebimom. Wcześniej - od wczoraj do dzisiaj rano - hołd zabitym oddało w mauzoleum milion osób, czekając w długiej kolejce nawet przez kilka godzin.