Prezydent wezwał członków 255-osobowej konstytuanty do ukończenia prac nad nową konstytucją do 6 sierpnia, kiedy minie rok od powołania zespołu. Rzeczywiste prace trwają jednak zaledwie od kilku tygodni, wcześniej bowiem zespół pogrążony był w sporze o procedurę podejmowania decyzji. Jeśli treść nowej konstytucji zostanie wypracowana terminowo, a Boliwijczycy zaakceptują ją w zaplanowanym na grudzień referendum, odbędą się wcześniejsze wybory - zapowiedział Morales przemawiając w mieście Warnes, kilkaset km na wschód od stołecznego La Paz. Prezydent jest przekonany, że zmiany w boliwijskich instytucjach politycznych zaproponowane przez konstytuantę będą tak radykalne, że nowe wybory prezydenckie, parlamentarne oraz regionalne staną się niezbędne. Morales rozpoczął pięcioletnią kadencję w styczniu 2006 r., po zwycięskich wyborach z grudnia poprzedniego roku. Jest pierwszym przedstawicielem rdzennej ludności boliwijskiej - Indian Aymara - który został głową tego najbiedniejszego południowoamerykańskiego państwa. Wprowadzenie nowej konstytucji, całkowicie reformującej podwaliny państwa, stanowi obok nacjonalizacji przemysłu wydobywczego oraz energetycznego główny cel Moralesa. Zreformowana konstytucja Boliwii ma przede wszystkim zagwarantować większe wpływy najbiedniejszym mieszkańcom kraju, rekrutującym się głównie spośród indiańskiej większości. Polityka Moralesa cieszy się w społeczeństwie szerokim poparciem. Jak wynika z najnowszego sondażu opublikowanego przez ONZ, 60 proc. Boliwijczyków sądzi, że kraj zmierza w dobrym kierunku, a 70 proc. docenia działalność rządu zdominowanego przez prezydencką partię Ruch na Rzecz Socjalizmu (MAS). Także 70 proc. mieszkańców tego andyjskiego kraju jest zdania, że nowa konstytucja pomoże rozwiązać wiele problemów. Morales nie powiedział, czy weźmie udział w ewentualnych wcześniejszych wyborach. Zdaniem opozycji, posunięcie Moralesa może być zamierzone na zagwarantowanie sobie kolejnej kadencji.