- Opierając się na zeznaniach, jakie złożyła poszkodowana Polka, boliwijska policja planuje dokonać dziś wizji lokalnej na miejscu zdarzenia - powiedział RMF Bogusław Majewski, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Polacy przebywali w Boliwii prywatnie. Podróżowali w większej grupie. W sobotę odłączyli się od kolegów w małej boliwijskiej wiosce. Wcześniej doszło tam do ekscesów na tle rasowym. Napad na Polaków mógł być zemstą na białych turystach, których miejscowa ludność oskarża o porywanie dzieci. Do tragedii na południu Boliwii, gdzie brutalnie pobito parę Polaków, mordując młodego mężczyznę, 29-letniego doktoranta Politechniki Wrocławskiej, doszło prawdopodobnie jeszcze w ubiegły czwartek - powiedział dzisiaj polski franciszkanin, ojciec Zbigniew Pacyfik-Świerczek z kustodii w Cochabambie. Polski zakonnik mówi, iż wokół sprawy narosło wiele niejasności - także miejscowe media podają sprzeczne informacje zarówno na temat czasu, jak i okoliczności tragicznego zajścia. Polka, która przeżyła tragedię, znajduje się obecnie pod opieką zakonnic w Domu Sióstr Służebniczek w miejscowości Tarija. Kobieta nadal znajduje się w szoku - powiedział polski franciszkanin. W Tarija znajduje się jeden z polskich księży, który m.in. pośredniczył w umieszczeniu w kostnicy ciała Polaka. Polscy zakonnicy i siostry - powiedział o.Świerczek - są ogromnie zasmuceni tragedią, której okoliczności nadal pozostają niejasne. Według rzecznika polskiego MSZ, Polacy przebywali w Boliwii prywatnie. W czasie wycieczki do Huacarani zostali napadnięci przez co najmniej ośmiu wieśniaków, z których część była pijana. Wśród napastników były również kobiety. Parę Polaków obrzucono kamieniami, bito, a następnie związano i ponownie pobito. Według rzecznika, powody agresji są nieznane. "Rzeczpospolita" napisała dzisiaj, że napad mógł być zemstą na białych turystach, których miejscowa ludność oskarża o porywanie dzieci. Napadowi przyglądała się grupa gapiów - prawdopodobnie jeden z nich zawiadomił o zajściu władze. Tragedię doskonale widzieli ludzie przejeżdżający samochodami przez wieś. Nikt nie zatrzymał się jednak, by udzielić pomocy napadniętym, wyraźnie w obawie o własne bezpieczeństwo. Jako pierwsi przybyli na miejsce lekarze boliwijscy. Stwierdzili zgon młodego Polaka. Napastnicy zabrali napadniętym paszporty, pieniądze i wszystkie wartościowe przedmioty. Z relacji franciszkanina o.Świerczka wynika, że Polka ocalała, ponieważ została uznana przez napastników za nieżywą - mężczyzna był brutalnie bity i uduszony w końcu łańcuchami. Pomoc ostatecznie miał sprowadzić wiejski nauczyciel. W górach boliwijskich - mówił o.Świerczek - pokutuje przesąd o "białych, wyciągających serca z piersi"; takie właśnie okrzyki wznoszono atakując dwójkę Polaków. Jak powiedział rzecznik MSZ w Warszawie, w sprawę zaangażowała się polska ambasada w Limie i konsul honorowy RP w la Paz (Polska nie ma odrębnej placówki dyplomatycznej w Boliwii), a ponadto pracujący na miejscu polscy księża. Boliwia jest jednym z najbiedniejszych państw Ameryki Łacińskiej; napady na cudzoziemców, a przede wszystkim bogatych turystów - głównie w celach rabunkowych - są tam częstym zjawiskiem.