W niedzielę wieczorem decyzję o wycofaniu się z obrad podjęły Niemcy, Nowa Zelandia oraz Polska. Wcześniej rezygnację z uczestnictwa w konferencji ogłosiły Stany Zjednoczone, Holandia i Australia. Już od dawna było wiadomo, że w spotkaniu udziału nie wezmą Włochy, Kanada i Izrael. Jeszcze inne kraje, np. Wielka Brytania i kierujące w tym półroczu pracami Unii Europejskiej Czechy, postanowiły z kolei wysłać na konferencję delegacje niskiego szczebla. Niemiecki szef dyplomacji Frank-Walter Steinmeier wyjaśnił w niedzielę, że rezygnacja z uczestnictwa w konferencji motywowana jest obawami, że stanie się ona "platformą do załatwienia partykularnych interesów". Z kolei polskie MSZ niepokoi się, że konferencja zostanie wykorzystana "jako forum niedopuszczalnych wystąpień, działań sprzecznych z duchem szacunku dla innych ras i religii". Konferencja w Genewie bywa określana jako "Durban II", ma bowiem stanowić kontynuację poświęconego rasizmowi spotkania, do jakiego doszło w tym południowoafrykańskim mieście w 2001 r. Zakończyło się ono skandalem, ponieważ państwa arabskie próbowały przeforsować deklarację końcową, która utożsamiała syjonizm z rasizmem. W reakcji na antysemickie wystąpienia, obrady opuścili wówczas przedstawiciele USA i Izraela. Istnieją obawy, że w Genewie dojdzie do powtórki wydarzeń z początku dekady. W organizację konferencji zaangażowany był bowiem m.in. krytyczny wobec Tel Awiwu przywódca Libii Muammar Kadafi, zaś pierwszego jej dnia przemawiać ma prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad, znany z negowania holokaustu oraz wypowiedzi o potrzebie "wymazania Izraela z mapy świata". Decyzję o wycofaniu się z konferencji większość państw podjęła w oparciu o projekt deklaracji końcowej. Negocjacje dotyczące jego treści trwały niemal do ostatniej chwili, a państwa UE zgłosiły szereg poprawek. Jednak nawet w swojej najnowszej wersji dokument dla wielu krajów okazał się niemożliwy do przyjęcia. Wprawdzie nie odnosi się on bezpośrednio do Izraela i jego polityki na Bliskim Wschodzie, ale "potwierdza" postanowienia krytycznej wobec Tel Awiwu rezolucji z 2001 r. Istnieją również obawy, że kraje muzułmańskie będą usiłowały przeforsować w Genewie zakaz jakiejkolwiek krytyki islamu. Jak podaje agencja dpa, w najnowszej wersji deklaracji końcowej znalazły się zapisy, które mogą mieć taki cel. Tymczasem jak tłumaczył rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu Robert Wood, takie zakazy łamią zasadę wolności słowa. Międzynarodowa Federacja Praw Człowieka (IFHR) oraz organizacja Human Rights Watch (HRW) we wspólnym komunikacje zaapelowały w niedzielę do europejskich liderów, aby nie rezygnowali z udziału w konferencji. Rozczarowanie z powodu wycofania się z obrad wielu państw wyraziła również komisarz ONZ ds. praw człowieka Navi Pillay.