Na sekretarza generalnego wybraliśmy naszego człowieka, twierdziła jedna frakcja. Nieprawda, został nim nasz kandydat, upierała się druga. W pewnym momencie obie zwaśnione grupy przestały się przekrzykiwać i doszło do rękoczynów. Nie na żarty, skoro razem z rozdzielającymi oponentów policjantami przyjechało pogotowie ratunkowe. Spisano protokół zajścia i udzielono pierwszej pomocy. Tylko że na tym się nie skończyło. Rozpoczęła się wojna na komunikaty prasowe. Jedna i druga strona wszem i wobec ogłaszała swoje zwycięstwo. Faksy i maile wysyłano jednak nie z siedziby związku, lecz z prywatnych mieszkań. Ktoś jednak dostał się w końcu do centrali, bo pod wieczór wystosowano stamtąd oficjalną notę do mediów, informującą, że związek ma nowego lidera. Działacza związkowego w sektorze służby zdrowia. Jak żartują obserwatorzy, wygrało pogotowie.