PAP: Co pan sądzi o wyniku Koalicji Europejskiej w wyborach? Czy zostały popełnione jakieś błędy po stronie KE? Bogdan Zdrojewski: - W takich sytuacjach nie lubię mieć racji, ale moje przypuszczenia, że w kampanii mieliśmy do czynienia z kilkoma błędami, niestety, potwierdziły się. Ale czynię tę konstatację z przykrością, wolałbym w tej materii nie mieć racji. Uważam, że pierwsze komentarze po porażce Koalicji są też niefortunne, natomiast uważam, że pełna diagnoza sytuacji, jak również popełnionych błędów, powinna odbywać się w spokoju i komforcie. Żadne emocje nie służą dobrej analizie przyczyn porażki. Wydaje mi się też, że mamy dwóch zwycięzców wyborów do Parlamentu Europejskiego. To bez wątpienia Prawo i Sprawiedliwość, ale także Sojusz Lewicy Demokratycznej. Natomiast porażkę zaliczyły Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe. Z pana słów można wnosić, że formuła Koalicji Europejskiej nie była pana zdaniem udana i w jesiennych wyborach parlamentarnych nie powinna być powtórzona? - Na jesienne wybory jeszcze nie patrzę, bo pomysły na nie powinny być poprzedzone dobrą diagnozą tego, co się stało tej niedzieli. Tej analizy jeszcze w chwili obecnej nie ma, a oceny są mocno rozpięte i niekoherentne. W związku z tym spotkania, które będą się odbywać od 1 do 4 czerwca w Gdańsku, będą o tyle istotne, że będą brali w nich udział poważni samorządowcy, którzy mieli też ważny przekaz tego, co się działo w poszczególnych okręgach wyborczych. Na chwilę obecną diagnoza nie jest ani spójna, ani przekonująca, ani też wystarczająco pogłębiona. Ma pan jakąś własną diagnozę, dlaczego doszło do porażki? - Mam pełną własną diagnozę. Nie jestem jednak takim politykiem, który podaje ją przed konfrontacją z innymi możliwymi ocenami. Przypominam jednak, że w kilku przedwyborczych wywiadach mówiłem, co powinno być zrobione, żeby ten wynik był satysfakcjonujący. Według mnie, te moje oceny potwierdziły się w wyborach. Może pan w dwóch słowach to przypomnieć? - Przede wszystkim zwracam uwagę, że najszersza grupa elektoratu centrowego została zlekceważona. Zlekceważone zostało bardzo szerokie centrum wyborcze, umiarkowane, które nie toleruje agresji, zbędnych emocji i oczekuje racjonalnych przekazów i wyjaśnień. Ta grupa poszła na wybory, nieco się podzieliła, ale można powiedzieć, że została poturbowana przez brak dbałości o jej dobre samopoczucie. To jest rzecz pierwsza. Poza tym mówiłem w swoich przekazach, że jeśli mamy propozycję w postaci pięciu ofert prezesa Kaczyńskiego, to nie można na to odpowiadać pięcioma pytaniami, tylko własnymi propozycjami. Wydaje mi się też, że przerzucanie kandydatów między dużymi okręgami wyborczymi nie było fortunne. Mówił pan o zwycięstwie SLD, a porażce PO. Czy SLD powinno być nadal w koalicji wyborczej, jeśli oczywiście zostanie ona zawarta? - Mówiłem, że SLD jest zwycięzcą tej koalicji już półtora miesiąca temu. Powiedziałem to nie przez przypadek, bo po pierwsze uważałem, że startujący samodzielnie SLD może nie uzyskać mandatu. W związku z tym można powiedzieć, że była to koalicja reaktywowania SLD w tej, niestety, starej, nieprzebudowanej postaci. Z działaczami dosyć zaawansowanymi wiekiem, choć im tego nie wypominam. Nie było to przedsięwzięcie przyszłościowe. Jeżeli chodzi o pozostałe elementy mojej diagnozy, muszę je zweryfikować i gdy to zrobię, ujawnię całą diagnozę. Bez wątpienia mamy do czynienia z sytuacją, że bieg tej koalicji został zakończony, a jak będzie wyglądała ewentualna nowa koalicja będziemy wiedzieć dość szybko, bo już w czerwcu. Przywództwo Grzegorza Schetyny zostało zakwestionowane po tych wyborach? - To jest pytanie do jego pozostałych koalicjantów, czyli przede wszystkim do Władysława Kosiniaka-Kamysza, czy jest usatysfakcjonowany tym przywództwem. Także do innych podmiotów, które Koalicję tworzyły. Wydaje mi się, że w dniu dzisiejszym mówienie o przywództwie na jesień jest nieuzasadnione, bo nie mamy pełnej diagnozy. Mogę tylko powiedzieć, że jestem absolutnie przekonany, że lekki lifting czy mała korekta tej Koalicji to za mało, aby uzyskać lepszy wynik. Sam zamierza pan kandydować do Sejmu? - Na pewno nie będę prowadzić listy Platformy Obywatelskiej. Rozmawiał Piotr Śmiłowicz