Według komunikatu koncernu chodzi o podłużny element krawędzi natarcia skrzydła mający wpływ na ogólną aerodynamikę samolotu i zwiększający jego siłę nośną. Producent i dostawca konkretnej partii tego elementu poinformował koncern o możliwości jego awarii, jednak Boeing podkreślił, że nie zanotowano dotychczas żadnych problemów podczas lotu związanych z tym elementem. W komunikacie Boeing oświadczył, że zidentyfikował 21 samolotów typu 737, które mogą mieć feralną część oraz, że zalecił liniom lotniczym sprawdzenie dodatkowych 112 maszyn. Jej wymiana - jak podkreślił koncern - nie powinna trwać dłużej niż 1-2 dni. Potencjalnie grożący awarią element mogą również posiadać samoloty typu 737 MAX, które od połowy marca objęte są zakazem lotów. Zakaz wydano po dwóch tragicznych katastrofach tego typu maszyn w Etiopii i Indonezji, w których zginęło łącznie 346 osób. Wcześniej ostrzeżenie o tym problemie opublikowała amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa (FAA). Według niej problem dotyczy 179 samolotów typu 737 MAX i 133 "zwykłych" maszyn 737 na całym świecie. FAA podkreśliła, że całkowita niesprawność elementu nie spowoduje katastrofy samolotu, ale może skutkować poważnym uszkodzeniem skrzydła. Boeing ma dostarczyć FAA zmodyfikowane oprogramowanie komputerów pokładowych samolotów 737 MAX od czego zależy ponowne dopuszczenie ich do lotów.