Jak przypomniał jej dziennikarz Jonathan Snow, baronessa Ashton zaistniała "jak meteoryt" nie tylko w brytyjskim życiu politycznym, w krótkim czasie po nominacji do Izby Lordów zostając jej przewodniczącą, lecz także w UE, dokąd trafiła ledwie 13 miesięcy temu jako komisarz ds. handlu. Brukselski korespondent BBC Dominic Hughes sądzi, że zarówno wybór Ashton na szefową unijnej dyplomacji, jak i Hermana Van Rompuya na przewodniczącego Rady Europejskiej wskazuje na to, iż liderzy UE nie chcieli, by bardziej znane osoby na tych stanowiskach odsunęły ich w cień. Dla rzecznika partii konserwatywnej ds. polityki zagranicznej Williama Hague'a wybór baronessy Ashton jest porażką premiera Gordona Browna, który mocno się zaangażował w poparcie dla swego poprzednika Tony'ego Blaira. Według premiera Browna wybór brytyjskiej komisarz dowodzi, że W. Brytania odgrywa w sprawach unijnych ważną rolę. Wypowiadając się na konferencji prasowej w Brukseli, Brown zauważył, że Lady Ashton będzie nie tylko odpowiedzialna za wspólną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa oraz zarządzanie służbą dyplomatyczną UE, lecz będzie także wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej, co dodatkowo "da jej ważny głos we wszystkich propozycjach zgłaszanych przez Komisję". - Lady Ashton będzie jedną z osób kształtujących globalną Europę przyszłości, jest pierwszą kobietą na tak wysokim stanowisku. Jest to korzystna nominacja z punktu widzenia brytyjskiego narodowego interesu - zaznaczył. Dziennik "Financial Times" zauważa na swym portalu, że 62-letni flamandzki chrześcijański demokrata Van Rompuy, który będzie reprezentował UE w świecie, był właściwie nieznany jeszcze rok temu; został premierem Belgii w grudniu ub. r., ale jego zdolności budowania konsensusu i talent do obcych języków zrobił na liderach UE pozytywne wrażenie. Po stronie jego atutów "FT" wymienia także to, że pochodzi z małego kraju, który od dawna był zwolennikiem zacieśnienia europejskiej integracji. Z kolei nominacja baronessy Ashton zdaniem dziennika "rozwiązała drażliwą kwestię, w jaki sposób zadośćuczynić W. Brytanii za wycofanie poparcia dla Tony'ego Blaira". W ocenie "Timesa" nominacja Ashton "wprawi w osłupienie brytyjskich dyplomatów, którzy uważali, iż nie ma ona wystarczająco dużej rangi do objęcia funkcji, którą jej powierzono". Wiceprzewodniczący klubu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim Timothy Kirkhope powiedział BBC, że "dzięki nominacji Ashton wzrośnie znaczenie Komisji Europejskiej, ponieważ jest ona jej członkiem". "Gdyby zamiast niej wybrano kogoś spoza Komisji, to wówczas ranga Komisji nie wzrosłaby" - uznał Kirkhope. Były laburzystowski europoseł Richard Corbett, wiceprzewodniczący Ruchu Europejskiego nazywa Van Rompuya politykiem "bardzo spokojnym, bardzo inteligentnym i bardzo pojednawczym". Wśród zalet Ashton wymienił to, że "umie słuchać i jest dobrym mówcą". Brytyjscy komentatorzy zauważają, że o wyborze Van Romuya oraz Ashton przesądziło to, iż największa frakcja w Parlamencie Europejskim, zrzeszająca partie ludowe i chadeckie, chciała, by przewodniczącym Rady Europejskiej został polityk chrześcijańsko-demokratyczny, a frakcja socjalistów nie chciała Tony'ego Blaira.