Do niedawna bezpilotowce używane były głównie do celów szpiegowskich i militarnych. Obecnie coraz częściej mówi się o korzyściach zastosowania ich także dla innych potrzeb: od przygotowywania reklam dla biur nieruchomości, poprzez opryskiwanie środkami chemicznymi pól uprawnych, monitoring środowiska, po używanie ich przez policję straż pożarną, czy agencje rządowe. - W przyszłości kamery nie będą już tylko montowane na budynkach i słupach, ale niektóre będą także w stanie latać - powiedział niedawno burmistrz w audycji radiowej. Kamery podglądające rozmnożyły się w Nowym Jorku po atakach na World Trade Center 11 września 2001 roku. Wprowadzony wówczas projekt "Stalowy pierścień" umożliwia zintegrowanie systemu monitorującego w bankach i innych instytucjach z policyjnym. Nowojorska Unia Swobód Obywatelskich (NYCLU) udokumentowała obecność blisko 2400 kamer w publicznych miejscach tylko na samym Manhattanie; obsługuje je policja, właściciele nieruchomości itp. Bloomberg porównał nadejście ery dronów z falami, których nie da się powstrzymać. - To niepokojące, ale co za różnica, czy dron jest w powietrzu, czy też jest umieszczony na budynku - zauważył. Jego zdaniem w ciągu pięciu lat, wraz z udoskonaleniem technologii, kamery będą wszędzie, niezależnie od tego, czy się nam to podoba, czy też nie. Utratę prywatności określił jako nieuchronną. Zastrzegł, że nie wie, jak w obecnych czasach prywatność można utrzymać. Słowa burmistrza wywołały różne komentarze nowojorczyków. - To straszne, nie ma prywatności - uskarżała się jedna z kobiet w audycji rozgłośni radiowej 1010 WINS. - Świat się zmienia, trzeba się wraz z nim zmieniać i chronić obywateli - oceniła inna. - Nie chcę aby ktoś mnie przez cały czas podglądał (...). Jednocześnie w obecnym świecie wiąże się to z problem bezpieczeństwa - przyznał mieszkaniec Manhattanu. NYCLU uznała ideę wprowadzenia dronów w Nowym Jorku za powód do ogromnego niepokoju, a lekceważenie przez Bloomberga słusznej troski nowojorczyków o prywatność za rozczarowujące. - Nikt z nas nie spodziewa się, że przebywając na ulicy będziemy niewidzialni, ale mamy prawo oczekiwać, że rząd nie będzie tego na trwałe rejestrował - mówiła Donna Lieberman z NYCLU. "Washington Square News", gazeta studentów prestiżowego uniwersytetu nowojorskiego NYU, przestrzegała, że bezpilotowce latające nad miastem naruszą prawa człowieka. "Drony stałyby się mocnym dodatkiem do już potężnego NYPD (Departament Policji w Nowym Jorku - red.), który uważany jest za siódmą co do wielkości armię na świecie" - pisze w internetowym wydaniu gazeta. Dodaje, że chociaż gromadzone dzięki samolotom bezzałogowym informacje mogą zniechęcić do przestępczości i przyczynić się do wzmocnienia bezpieczeństwa w mieście, mogą zarazem oznaczać zatarcie różnicy między działalnością wywiadowczą w celu zwalczania przestępczości a krzywdzącym używaniem wobec poszczególnych ludzi zbieranych informacji osobistych. Kongres USA zarządził, aby Federalny Urząd Lotnictwa (FAA) wyselekcjonował sześć ośrodków, które testują działanie dronów na użytek krajowy. Zalicza się do nich zarówno bezzałogowe samoloty wielkości odrzutowców pasażerskich, jak też małe, wyposażone w kamerę urządzenia latające o wadze 19 gramów. Niektóre można nabyć za zaledwie 300 dolarów. Na przeprowadzanie prób z dronami jeszcze w lutym ub. r. wyraził zgodę prezydent USA Barack Obama. FAA pozwolił m.in policji w Miami na loty monitorujące nad obszarami dzikiej przyrody subtropikalnej Everglades na Florydzie. Samolotu bezzałogowego używali też funkcjonariusze w Północnej Dakocie podczas ścigania przestępcy. Jak powiedział PAP ekspert amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego (NSC) prof. Stanisław Wiktor, na terytorium USA podejmowane są utajnione działania z dronami m.in. dla obrony przed terroryzmem. Władze federalne nie chcą tego upubliczniać, aby nie ograniczyć efektywności akcji poprzez rozpętanie debaty na temat ich zgodności z prawem, ochrony prywatności, czy aspektów moralnych. - Trzeba jednak przypomnieć, że policja już od dawna używa samolotów, czy helikopterów np. do nadzorowania ruchu drogowego i ścigania przestępców. Prywatność jest zatem nie od dziś naruszana. Teraz mamy do czynienia z inną technologią, ale nie z innymi poczynaniami - podkreślił ekspert.