Od początku konfliktu irackiego wiosną 2003 roku w żadnym innym zdarzeniu w tym kraju nie zginęło na raz tylu ludzi. Większość ofiar stanowią kobiety i dzieci. Premier Iraku Ibrahim Dżafari ogłosił trzydniową żałobę narodową. Pielgrzymi szli na obchody rocznicy męczeństwa szyickiego imama Musy al-Kazima, którego grób znajduje się w meczecie Al-Kazimajn w starej szyickiej dzielnicy Kazimijja w północnej części Bagdadu. Policja podała, że pod naporem pątników, usiłujących jak najszybciej opuścić most A'Imma, wiele osób wpadło do rzeki z 10- metrowej wysokości i utonęło. Inni ponieśli śmierć uduszeni w 50- stopniowym upale lub zmiażdżeni w ścisku. Jeszcze inni sami skakali do rzeki, aby uniknąć stratowania. Oficjalnie naliczono dotychczas 719 ofiar śmiertelnych i prawie 400 rannych. Przed wieczorem dyrektor generalny w Ministerstwie Zdrowia nie wykluczył, że liczba zabitych dojdzie do tysiąca. W trudnej chwili ujawniły się podziały w rządzie irackim. Minister zdrowia Abdel Mutalib Muhammad Ali z radykalnego ruchu szyickiego zażądał dymisji szyickiego ministra spraw wewnętrznych z konkurencyjnej partii SCIRI, Bajana Dżabbora, oraz ministra obrony Saduna Dulejmiego, arabskiego sunnity, jako winnych zaniedbań przy zapewnieniu bezpieczeństwa pielgrzymom. Dżabbor odparł na to, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo tej części Bagdadu, gdzie doszło do tragedii, spoczywa na resorcie obrony, a nie MSW. Z kolei minister transportu Salam al-Maliki, szyita związany z radykalnym duchownym szyickim Muktadą as-Sadrem, zarzucił wojskom amerykańskim, że zablokowały ulice prowadzące do mostu A'Imma, wskutek czego karetki pogotowia wolniej docierały do rannych. Dżabbor powiedział w telewizji, że tragedię spowodował "terrorysta", który rozpuścił na moście pogłoskę, iż w tłumie jest zamachowiec samobójca. Jednak Dulejmi oświadczył, również w telewizji, że "to, co się zdarzyło, nie ma nic wspólnego z napięciami na tle wyznaniowym". Zanim doszło do paniki na moście, bojówka irackiego skrzydła Al- Kaidy wystrzeliła w stronę miejsca modłów w Kazimiji trzy pociski moździerzowe. Na miejscu zginęło siedem osób, a 35 zostało rannych. Napięcie między dwiema społecznościami muzułmańskimi Iraku, sunnitami i szyitami, narasta od dawna, a pielgrzymi szyiccy są celem terrorystycznych zamachów bombowych co najmniej od marca zeszłego roku, kiedy w atakach w Karbali i właśnie przed bagdadzkim meczetem Al-Kazimajn zginęło ogółem co najmniej 181 osób, a 400-550 zostało rannych. Antyrządowi rebelianci iraccy rekrutują się głównie z arabskich sunnitów, którzy za rządów Saddama Husajna byli warstwą rządzącą, a teraz nie mogą pogodzić się z przejęciem dominującej pozycji we władzach przez szyitów. Szyici stanowią 60 procent ludności Iraku, ale za Sadddama byli dyskryminowani. W ostatnich dniach stosunki między szyitami i arabskimi sunnitami znów się zaostrzyły, gdyż sunnici są niezadowoleni z projektu konstytucji, przyjętego przez szyicką i kurdyjską większość parlamentu. Politycy sunniccy zapowiedzieli, że zmobilizują swych zwolenników, aby doprowadzić do odrzucenia projektu w zapowiedzianym na październik referendum. Irackie skrzydło Al-Kaidy, kierowane przez jordańskiego terrorystę Abu Musaba Zarkawiego , stara się od dłuższego czasu doprowadzić do wojny domowej między szyitami i arabskimi sunnitami i w tym celu organizuje zamachy i skrytobójcze mordy. Zobacz także: IRAK - raport specjalny