Przewidywała ona między innymi odłożenie rozwiązania najbardziej spornych kwestii - uchodźców i statusu Jerozolimy nawet o trzy lata. Palestyński przywódca Jasser Arafat dosłownie i w przenośni wysłał izraelskiego premiera do... diabła. Ten jednak wykazał się szybkim refleksem - stwierdził, że skoro Arafat wysyła go do diabła to chyba tylko po to, żeby się z nim tam spotkać na negocjacjach pokojowych. Barak nie ukrywa, że chciałby zawrzeć porozumienie pokojowe z Palestyńczykami jeszcze przed przedterminowymi wyborami powszechnymi, które najprawdopodobniej odbędą się w maju przyszłego roku. Nie ukrywa też, że choć pomysł ten nie bardzo mu się podoba, to i tak zamierza wygrać te wybory. - W tej kryzysowej sytuacji w jakiej znalazł się nasz kraj od momentu, kiedy rozpętała się fala zamieszek z Palestyńczykami, dodatkowo wybucha walka na scenie politycznej. To moim zdaniem całkiem niepotrzebne, ale tak czy inaczej zrobimy wszystko, by wygrać przynajmniej tą bitwę - mówił Barak. Nie będzie to jednak wcale takie łatwe. Sondaże wskazują, że znacznie większe poparcie od Baraka ma jeden z jego politycznych przeciwników, były premier Benjamin Netanjahu. W sondażach Barakowi depcze również po piętach przywódca opozycji Ariel Szaron.