Anonimowy przedstawiciel strony izraelskiej powiedział jedynie, że "było to dobre spotkanie", a jego wyniki zostaną zweryfikowane w praktyce. Izrael był reprezentowany przez członka gabinetu Ehuda Baraka, ministra Amnona Lipkina-Szahaka, a Palestyńczycy - przez negocjatora Saeba Eekata oraz Mohammeda Dahlana i Dżibrila Rajouba, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu. Wcześniej Lipkin-Szahak przeprowadził rozmowy z liderem Autonomii Palestyńskiej Jaserem Arafatem. Na wyniki tych dyskusji w napięciu czeka administracja Billa Clintona, która nie traci nadziei na powodzenie swojej misji mediacyjnej. - Prezydent nadal ma nadzieję na zmniejszenie rozbieżności stanowisk i osiągnięcie porozumienia między obu stronami w krótkim czasie, jaki nam pozostał - powiedział rzecznik departamentu Richard Boucher. Podkreślił, że "podróż Rossa nie jest odwołana, lecz wstrzymana". Nie wyklucza się, że jeszcze dziś Ross poleci na Bliski Wschód. - Prezydent chce się przekonać, czy jest postęp w sprawie zredukowania przemocy w regionie. Palestyńczycy i Izraelczycy prowadzą obecnie rozmowy na temat bezpieczeństwa. Były pewne zachęcające kontakty w tym względzie i chcemy stwierdzić, jak postępują te rozmowy - dodał Boucher. O odłożeniu wizyty Rossa poinformowała sekretarz stanu Madeleine Albright, wyjaśniając, że jego podróż wstrzymano do czasu zakończenia rozmów palestyńsko-izraelskich w sprawie ograniczenia obecnych walk. Przewiduje on, że Palestyńczycy przejęliby kontrolę nad częścią świętych miejsc na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie. Według propozycji prezydenta USA, uchodźcy palestyńscy nie mogliby wrócić do swoich dawnych domów w Izraelu, lecz tylko na okupowane obecnie terytoria Zachodniego Brzegu i Gazy, gdzie powstałoby państwo palestyńskie. Jednak ani jedna, ani druga strona nie chce zaakceptować tych warunków. Administracja Clintona chce, żeby obie strony zgodziły się przynajmniej na uwieńczenie negocjacji "oświadczeniem prezydenckim", w którym znalazłyby się ramowe, ogólnikowe uzgodnienia, mające stać się podstawą przyszłej ugody. Palestyńczycy twierdzą jednak, że interesuje ich tylko porozumienie określające "trwały status" rozwiązań we wszystkich spornych sprawach. Chodzi tu o granice przyszłego państwa palestyńskiego, los uchodźców palestyńskich i status Jerozolimy, w której obie strony chcą widzieć swoją stolicę.