Palestyńczycy zostali zabici w wymianie ognia z izraelskimi żołnierzami w rejonie wsi Burka pod Nablusem - w rejonie Ramallah natomiast palestyńscy snajperzy ostrzelali samochód żydowskich osadników, zabijając izraelskie małżeństwo i raniąc dwu innych pasażerów. Incydenty miały miejsce kilkanaście godzin po tragicznych w skutkach niedzielnych zamachach palestyńskich w Izraelu, w których poniosło w sumie śmierć 13 osób. Tymczasem w pobliżu miejscowości Um el Fahem, w północnej części kraju eksplodował samochód wyładowany materiałami wybuchowymi. Zginął kierowca auta, a jadąca z nim druga osoba została ranna. Wszystko wskazuje na to, że wybuch nastąpił przed czasem, w skutek awarii technicznej. Zdaniem policji, ten właśnie samochód pułapka miał być dziś zdetonowany prawdopodobnie w północnym Izraelu. Rząd izraelski nadal ma zastanawiać się nad ripostą na ataki - w Jerozolimie poinformowano już jednak, że armia dodatkowo zaostrzy blokadę pięciu największych palestyńskich miast na Zachodnim Brzegu Jordanu. W ciągu ostatnich 22 miesięcy w starciach izraelsko-palestyńskich zginęło już 2419 osób - w tym 1778 Palestyńczyków i 598 Izraelczyków - szacuje agencja France Presse dzisiaj rano. Nowe restrykcje w pięciu palestyńskich miastach Jak wynika z komunikatu rzecznika izraelskiej armii, od dzisiaj rano w miastach Nablus, Kalkilia, Tulkarem, Ramallah i Dżeninie ma do odwołania obowiązywać całkowity zakaz poruszania się Palestyńczyków samochodami. - Od rana obowiązuje całkowity zakaz korzystania z samochodów przez ludność palestyńską pięciu miast z wyjątkiem służb medycznych i pomocy humanitarnej - oświadczył rzecznik izraelskiej armii. Restrykcje stanowią odpowiedź na zastrzelenie z palestyńskiego samochodu pary żydowskich osadników, jadących drogą pod Ramallah. Rzecznik armii ujawnił także, że od rana armia otacza miasto Rafah na południu Strefy Gazy. Radość radykałów z Hamasu po zamachu Ponad dziesięć tysięcy bojowników palestyńskiego Hamasu przedefilowało wczoraj przez Gazę, manifestując swą radość po udanym zamachu, w wyniku którego zginęło dziewięć osób, a ok. 50 zostało rannych - podała AFP. Manifestacja odbyła się w ciemnościach z powodu odcięcia elektryczności. Manifestujący oświadczyli, że zamach był "drugą odpowiedzią" za zabójstwo przywódcy zbrojnego ramienia Hamasu Salaha Szehady, który wraz z 14 Palestyńczykami zginął 22 lipca podczas izraelskiego nalotu lotniczego na Gazę. Wczoraj samobójczego ataku bombowego dokonano w Galilei na północy Izraela. Palestyński zamachowiec zdetonował przymocowany do ciała ładunek wybuchowy, gdy znalazł się przy tylnych drzwiach autobusu, stojącego na przystanku. Autobus był pełen ludzi.