"Biurko ze słodyczami" (ang. candy desk) wyglądem przypomina staromodną ławkę szkolną z podnoszonym blatem do pisania. Jego szuflada wypełniona jest czekoladkami, cukierkami, batonikami i innymi słodyczami. Każdy z senatorów, niezależnie od przynależności partyjnej, nawet podczas obrad plenarnych wyższej izby amerykańskiego parlamentu może podejść do tego biurka i wybrać jakiś smakołyk. Do picia podczas senackiego procesu w sprawie impeachmentu prezydenta Donalda Trumpa senatorzy mają tylko bezpłatną wodę (gazowaną bądź niegazowaną) albo mleko, za które jednak muszą zapłacić. Ponadpartyjna "instytucja" "Biurko ze słodyczami" podczas parlamentarnego procesu Trumpa jest przez senatorów często odwiedzane. Zdaniem złośliwych to jedna z niewielu ponadpartyjnych instytucji, jakie jeszcze pozostały w spolaryzowanej amerykańskiej polityce. Biurko znajduje się po prawej stronie sali senackiej (patrząc w kierunku prezydium Senatu), w części, w której z reguły zasiadają senatorzy Partii Republikańskiej, a zarazem blisko bocznego wyjścia z sali obrad. Jest to wyjście z sali najczęściej używane przez członków Senatu, bo znajduje się blisko stacji kolejki podziemnej, która łączy trzy senackie budynki i jeden z budynków Izby Reprezentantów z Kapitolem. Dla senatorów korzystanie właśnie z tego bocznego wyjścia z sali obrad plenarnych Senatu jest doskonałym pretekstem, aby zajrzeć do "banku słodyczy". Swoje istnienie "biurko ze słodyczami" zawdzięcza republikańskiemu senatorowi George’owi Murphy’emu, który reprezentował Kalifornię w Senacie przez jedną sześcioletnią kadencję (1965-1971). Choć jedzenie jest zakazane na sali obrad, Murphy - wcześniej tancerz, aktor, prezes Stowarzyszenia Aktorów Filmowych nagrodzony w 1951 roku honorowym Oscarem - który uwielbiał słodycze, cały ich zapas trzymał w swoim biurku i zaczął częstować swoich kolegów. Po jego odejściu z Senatu tradycję tę podtrzymali inni republikańscy senatorzy, zasiadający w tym miejscu, w tym John McCain. Istnienie specjalnego biurka pozostawało tajemnicą aż do połowy lat 80., kiedy ujawnił ją senator ze stanu Washington Thomas Slate Gorton, zapowiadając, że teraz on będzie przy nim zasiadał. Od 2015 roku jest to miejsce Pata Toomeya, Republikanina ze stanu Pensylwania. Objęcie przez niego nadzoru nad "biurkiem ze słodyczami" z radością powitało wielu senatorów, nie tylko z Partii Republikańskiej - w Pensylwanii siedziby mają znane na całym świecie firmy cukiernicze, w tym legendarna The Hershey Chocolate Company, której smakołyki sprzedawane są w kilkudziesięciu krajach na świecie. Setki kilogramów słodyczy Popularność "biurka ze słodyczami" wzrosła wśród senatorów podczas pierwszych sesji senackiego procesu Trumpa, którzy poważnie uszczuplili wówczas znajdujące się tam zasoby. Rzecznik prasowy Tommeya, Steve Kelly, w e-mailu wysłanym w piątek zapewnił jednak reporterów, że "firma Hershey przysłała posiłki" i zapasy w biurku zostaną uzupełnione. Jak ustaliła telewizja Fox Business, w piątek Hershey przysłała do biura Toomeya ponad 318 kg słodyczy. Zwiększoną popularność słodyczy wśród Senatorów postanowiło wykorzystać Narodowe Stowarzyszenie Cukierników (National Confectioners Association), aby poprawić reputację słodyczy wśród coraz bardziej skoncentrowanych na zdrowej diecie Amerykanów. "Niewątpliwie w najbliższych dniach i tygodniach możemy spodziewać się wielu poważnych różnic opinii wśród członków Kongresu, jednak z pewnością Republikanie, Demokraci i niezależni (senatorzy) zgodzą się co do jednego: słodycze to zawsze prawdziwa przyjemność" - przekonywały władze NCA w wydanym oświadczeniu. Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)