Rosnieft oprotestowuje wyniki postępowania prowadzonego przez państwową agencję Rosnedra, w wyniku którego Łukoil otrzymał licencję w rejonie tajmyrskim. Największy koncern naftowy w Rosji sam liczył na jej otrzymanie. Swój protest wyraził w formie specjalnego listu do ministra zasobów naturalnych i środowiska FR Siergieja Donskoja. Twierdzi w nim, że Łukoil otrzymał perspektywiczną koncesję, mimo iż oferował gorsze warunki jej zagospodarowywania w tym niższe parametry wydobycia.Powyższa sprawa jest interesująca z dwóch powodów. Po pierwsze, rejon tajmyrski to obszar arktyczny, którego głównym miastem jest Dudinka, a więc baza rosyjskich lodołamaczy operujących na Oceania Arktycznym. To także miejsce, w którym tworzony jest jeden z punktów logistycznych dedykowanych obsłudze tzw. Północnej Drogi Morskiej przebiegającej wzdłuż brzegów Rosji i mającej wraz z topnieniem lodowców stanowić alternatywę dla transportu pomiędzy Europą i Azją. Rosnieft niechętnie patrzy na przejęcie koncesji w tym rejonie przez Łukoil ponieważ może to być wstęp do większego zaangażowania tego koncernu w Arktyce. Co prawda dziś wydobycie na wodach mórz Dalekiej Północy jest zmonopolizowane przez największą spółkę naftową Rosji oraz Gazprom, jednak w ostatnim czasie toczy się aktywna dyskusja na temat tego, czy nie otworzyć dostępu do znajdujących się tam złóż dla firm prywatnych. W pierwszej kolejności miałby to być Łukoill. Koncesja, o którą walczy Rosnieft oprotestowując decyzję Rosnedry, ma teoretycznie charakter lądowy i nie narusza dotychczasowego monopolu na prace w Arktyce. Jednak w jej skład wchodzi także użytkowanie okolicznych rzek i dostęp tranzytowy do obszaru wydobywczego. W praktyce więc otworzy to Łukoilowi duże możliwości w zakresie stworzenia odpowiedniej logistyki na Dalekiej Północy i dalszego wywierania presji na rząd w kwestii otwarcia dostępu do szelfu. Sprawa jest interesująca jeszcze z jednego powodu. Stanowi ona bowiem kolejny etap zmagań Igora Sieczina o utrzymanie pozycji w obozie rządzącym. Kwestia utrzymania monopolu na prace w Arktyce jest dla niego priorytetowa ponieważ konieczność liberalizacji dostępu do tego obszaru wydobywczego jest tłumaczona wstrzymaniem prac przez Rosnieft, którego jest szefem. W sposób pośredni wskazuje się więc na nieudolność menadżera. Co ciekawe, w maju br. jednym z elementów "bitwy o Arktykę" toczącej się pomiędzy Sieczinem i jego oponentami był konflikt z Siergiejem Donskojem. Szef Rosnieftu jawnie atakował go za niezgodny z prawem lobbing na rzecz Łukoilu. Działo się to w momencie szczególnie trudnym dla Sieczina - otwarcie spekulowano na temat tego, że popadł w niełaskę u Putina, odwołano kilku jego bliskich współpracowników, obsadzono także wrogimi mu ludźmi część władz spółki, którą zarządza. Na szali ważyło się także to, czy prezesura Sieczina w Rosniefcie zostanie przedłużona. Ostatecznie tak się stało, ale jego potęga została uszczuplona. Świadczy o tym nie tylko nierozstrzygnięta walka o zasoby Dalekiej Północy i wspomniana już sprawa koncesji w rejonie tajmyrskim, ale przede wszystkim kwestia rządowej pomocy finansowej dla Rosnieftu. Osią plotek o niełasce w jakiej znalazł się Sieczin była bowiem kwestia nadmiernego zadłużenia Rosnieftu do jakiego doprowadził. Jest ono głównym powodem problemów koncernu w trudnym okresie obowiązywania zachodnich sankcji i niskich cen ropy. Spekulowano, że zirytowany wygenerowanymi przez Sieczina kłopotami Putin nakaże mu ich rozwiązanie we własnym zakresie. Tymczasem 6 sierpnia według nieoficjalnych informacji dziennika Wiedomosti prezydent Rosji nie zgodził się na przekazanie Rosnieftowi pomocy z Funduszu Dobrobytu Narodowego dla trzech jego kluczowych projektów. Chodzi o projekt wydobywczy Jurubczeno-Tochomskoje, kompleks przetwarzania gazu Rospan oraz modernizację zakładu petrochemicznego w Angarsku. Wyjątkiem ma być stocznia Gwiazda w Wielkim Kamieniu na Dalekim Wschodzie kraju, która ma produkować gazowce i tankowce dla spółek energetycznych z Rosji.