Nie jest jasne, jak pisze agencja Associated Press, czy birmańskie władze wojskowe zechcą ponownie umożliwić obecność na procesie dziennikarzom i dyplomatom, jak to zrobiły w środę. Tego dnia nieoczekiwanie otwarto dla dziennikarzy rozpoczęty w poniedziałek proces opozycjonistki. Około 30 przedstawicieli zagranicznych ambasad pojawiło się w środę w sądzie, by spotkać się z opozycjonistką. Dyplomaci powiedzieli, że wydawała się być w dobrym zdrowiu i nastroju. Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel władz potwierdził, że dziennikarze i dyplomaci nie będą mieć w czwartek wstępu na salę rozpraw, gdzie miała zeznawać czwórka świadków oskarżenia. W poniedziałek rozpoczął się proces Suu Kyi - laureatki Pokojowej Nagrody Nobla, którą oskarżono o złamanie warunków odbywania aresztu domowego w związku z wtargnięciem na teren jej posesji obywatela amerykańskiego - weterana wojny wietnamskiej Johna Williama Yettawa. 53-letni Yettaw przepłynął jezioro, nad którym znajduje się rezydencja birmańskiej noblistki, i spędził tam dwa dni. Policja wyłowiła go z jeziora, gdy wracał. Obecnie przebywa w birmańskim więzieniu. Ma również stanąć przed sądem - grozi mu sześć lat więzienia. Kiedy doszło do wizyty Yettawa w jej rezydencji, liderka Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) przebywała w areszcie domowym, upływającym 27 maja. W opinii obserwatorów władze Birmy mogą wykorzystać incydent jako pretekst, umożliwiający przedłużenie aresztu Suu Kyi i wyeliminowanie jej ze sceny politycznej. Narodowa Liga na rzecz Demokracji, której przewodzi Suu Kyi, wygrała 27 maja 1990 roku wybory w Birmie. Rządzący krajem wojskowi zignorowali wynik wyborów i przetrzymują przywódczynię opozycji w areszcie domowym. Birmańska opozycjonistka 13 z 19 ostatnich lat spędziła z przerwami w areszcie.