Pani Suu Kyi jeszcze w ubiegły czwartek została przewieziona ze swej ranguńskiej rezydencji do więzienia Insein pod miastem, gdzie przy zamkniętych drzwiach odbywa się proces. Wokół więzienia wzmocniono środki bezpieczeństwa - twierdzą miejscowe źródła. Zamknięto ulice, prowadzące w kierunku Insein a wokół dzielnicy rozlokowano kilkuset uzbrojonych funkcjonariuszy specjalnych oddziałów policji do tłumienia zamieszek. O rozpoczęciu procesu poinformował anonimowy urzędnik - oficjalnie informacji nie podano do wiadomości publicznej. Działacze partii Suu Kyi - Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) a także organizacje buddyjskie, stojące na czele wystąpień mnichów, krwawo stłumionych przez władze Birmy w 2007 roku, zaapelowały o masowe "marsze milczenia" w obronie sądzonej. Proces dotyczy incydentu z 3 maja, gdy do domu Suu Kyi przedostał się Amerykanin, weteran wojny wietnamskiej John William Yettaw. Miał przepłynąć jezioro, nad którym znajduje się rezydencja birmańskiej noblistki i spędzić tam dwa dni. Suu Kyi twierdzi, że nie widziała się z nim. Policja wyłowiła intruza z jeziora, gdy wracał. W praktyce proces dotyczy jednak głównie dalszych losów birmańskiej działaczki, uhonorowanej w 1991 roku Pokojową Nagrodą Nobla. Zgodnie z prawem, Suu Kyi powinna być wypuszczona z aresztu domowego - gdzie przebywa od 2003 roku - przed 27 maja, kiedy mija sześć lat jej izolacji. Oznaczałoby to, iż mogłaby wziąć udział w planowanych - w ramach "drogi ku demokracji" - przez wojskowe władze w przyszłym roku wyborach parlamentarnych. Stąd też junta może wykorzystać wizytę Amerykanina jako pretekst, umożliwiający przedłużenie aresztu Suu Kyi i wyeliminowanie jej ze sceny politycznej. Narodowa Liga na rzecz Demokracji pani Suu Kyi wygrała 27 maja 1990 roku wybory w Birmie. Rządzący krajem wojskowi zignorowali jednak wynik wyborów i przetrzymują przywódczynię opozycji w areszcie domowym. W czasie ostatnich 19 lat spędziła ona w areszcie, z przerwami, 13 lat.